wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 8.

Myślę, że powinnam sprawdzić co z nim - wybełkotałam, kiedy sumienie zaczęło przejmować nade mną kontrolę.  Harry jest maksymalnie wkurzony, dopiero wyszedł ze szpitala i włóczy się po ulicach Londynu po północy.
Nie, Becca. Powinniśmy wrócić do domu – Louis złapał moją rękę. Jęknęłam w odpowiedzi, wiedząc, że ma rację. Co jest nie tak z Harrym? Kimkolwiek byli tamci faceci, Harry ich znał, a oni nie mieli dobrych intencji. Poza tym, zostawił mnie tam samą… Nie widział, jak wpadam na Louisa. Kiedy poczułam na sobie chłodny powiew powietrza, rozchyliłam szeroko oczy.  Lou narzucił na moje ramiona kurtkę, pomagając mi wejść do samochodu.
Becca – Harry. – Wszystko w porządku? – Obserwowałam jak ciężko oddychający chłopak z burzą loków na głowie zbliża się w naszym kierunku. Zauważyłam, że ma poobijane kostki u dłoni.
- Tak, wszystko z nią okej. Proszę, zostaw nas w spokoju – byłam zdziwiona, kiedy Louis odważył się sprzeciwić Harremu. Odkąd go poznał, nie potrafił przestać o im nawijać. Biorąc pod uwagę to, że wypiłam tylko kilka szklanek wody, zaczynałam nadzwyczajnie szybko wracać do siebie. Cokolwiek tamci chłopcy mi dosypali do drinka, z całą pewnością nie była to tabletka gwałtu. Kurwa, muszę przestać o tym myśleć.
 Wstrzymałam oddech, kiedy Harry złapał mnie za dłoń. Z jakiegoś powodu miałam wrażenie, że powierzchnia mojej skóry płonie pod wpływem jego dotyku. Uniosłam wzrok na twarz bruneta, był bardzo zaniepokojony – Przepraszam.
Nic się nie stało – nie wiedziałam co innego mogę odpowiedzieć. Zostawił mnie pół przytomną w klubie, bo był zbyt zajęty kopaniem tyłków dwójce palantów – Boli mnie głowa, więc jeśli mógłbyś… - ostentacyjnie pociągnęłam Louisa za rękaw. Usłyszałam, jak ciężko wzdycha. Złapał mnie za rękę i powoli zaczęliśmy oddalać się od Harrego. Zanim ruszyłam przed siebie, zauważyłam, że przeczesuje posiniaczonymi dłońmi kręcone włosy.
Kurwa, poczekaj chwilę! – jego głos nieco się załamał. Chociaż nie chciałam, odwróciłam głowę w kierunku chłopaka – Chciałbym Cię jeszcze kiedyś zobaczyć… - obniżył głos, a zirytowany Louis po prostu zaczął się śmiać. Zamarłam, próbując przetrawić to, co powiedział. Najpierw tragedia w klubie, a teraz chce się ze mną kiedyś zobaczyć Harold wstrzymał oddech, wbijając wzrok w nieokreślony punkt za moimi plecami. Ktoś zaczął krzyczeć, dźwięki robiły się coraz głośniejsze. To jakiś żart? Reporterzy znaleźli go nawet tutaj?
No nie wiem… - zerknęłam w kierunku ludzi, teraz czekającym na skrzyżowaniu ulicy. Samochody uniemożliwiały im  podejście bliżej, ale kiedy światła zmienią się na czerwone, z całą pewnością do nas dobiegną, tym samym  przerywając rozmowę.
Lou? - Zaczął Harry. Mój najlepszy przyjaciel poderwał głowę w górę – Wyślij mi jej numer, proszę – w końcu to z siebie wykrztusił. Nie zdążył nic więcej dodać, bo kilka sekund później rozpłynął się w przestrzeni. Usłyszałam zbliżające się odgłosy kroków reporterów i zrozumiałam, na pewno chciał uniknąć spotkania z nimi.
Odpiszesz, jeśli podam mu Twój numer? – zapytał Lou, otwierając mi drzwi przed nosem. Wzruszyłam ramionami i weszłam do środka. Paparazzi rozglądali się dookoła zdezorientowani, najprawdopodobniej w poszukiwaniu Harrego. Kilka z nich zrobiło mi zdjęcia, do niektórych szeroko się uśmiechnęłam. Nie byłam do czegoś takiego przyzwyczajona. Zastanawiałam się, dlaczego Harry zwraca na siebie tyle uwagi. Jest przecież zwykłym bokserem… Żaden bokser nie jest śledzony przez wścibskich ludzi o północy.
Myślę, że powinnaś o nim zapomnieć. Najwidoczniej ma coś za uszami… - Louis zagwizdał nonszalancko, a ja ciężko westchnęłam w obicie swojego siedzenia – Ale to nie zmienia faktu, że chcę zobaczyć jego walkę. Mam miejsce w pierwszym rzędzie, cholera jasna – wymamrotał do siebie. Odruchowo zachichotałam; po tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło, on wciąż miał obsesję na jego punkcie.
Nie mogę tak po prostu o nim zapomnieć, Lou – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Harry przewijał się przez moją głowę częściej, niż bym tego chciała. Prawdę mówiąc, nie było dwóch minut, w których bym o nim nie myślała.  Myśli o tym, jak wbijam paznokcie w jego plecy kiedy rozkłada się nade mną doprowadziły do tego, że moje plecy lekko wygięły się w łuk na siedzeniu samochodu Louisa i sprawiły, że odetchnęłam głęboko.
Okej, rozumiem. Jest w twoim typie – Louis uniósł prawą brew, wjeżdżając na wilgotną ulicę. Zmieniłam pozycję w fotelu i odwróciłam głowę w kierunku przyjaciela.
Dlaczego tak mówisz? – zamyśliłam się. Myślałam, że Harry jest moim całkowitym przeciwieństwie. Oczywiście, przerażał mnie, ale z drugiej strony nie opuszczał mojego umysłu. Chyba nie chciałam wiedzieć, do czego byłby w stanie się posunąć w złości, ale uwielbiałam te łobuzerskie uśmieszki, którymi obdarzał ludzi, kiedy miał dobry humor. Nieważne, że w szpitalu bardzo rzadko widziałam go prawdziwie szczęśliwego. Te chwile były niezapomniane.
Rebecca? – zerknęłam na niego, a on radośnie się roześmiał – Tak jak mówiłem… - Zachichotał – Każdy z was jest seksowny, a on niewątpliwie Cię lubi – poinformował. Odruchowo pokręciłam głową. Harry nie może lubić mnie w ten sposób. Może lubić moje ciało, ale przecież prawie się nie znamy. Jeżeli poszukuje tylko dobrej zabawy, z chęcią wejdę w taką relację. Moje ciało potrzebowało czegoś nowego. Potrzebowałam mężczyzny. Kogoś, kto mnie zaspokoi. Nazwisko Harrego plasowało się na pierwszym miejscu potencjalnych kandydatów.
***
Moje stopy obijały się o drewnianą podłogę, kiedy wyszłam spod prysznica. Wczorajszy dzień był szalony i nigdy więcej nie chcę doświadczyć czegoś podobnego. Głowa wciąż bolała mnie od substancji, którą ktoś dosypał mi do drinka, a w uszach do teraz dudniła głośna muzyka.
Była sobota, a mój ostatni dzień wypadał w środę. Program oferował zajęcia tylko na trzy miesiące. Kiedy wrzesień minie, powinnam przeprowadzić się do akademika. Nawet jeżeli ten pomysł był bardzo odległy, musiałam o nim myśleć. College ukształtuje moją przyszłość.
HARRY’S P.O.V
Dzień dobry, Harry – kobieta w recepcji przywitała mnie, a ja mruknąłem coś w odpowiedzi. Wsunąłem kartę do czytnika i zacząłem wykonywać rutynowe czynności w tym cholernym miejscu. Musiałem przychodzić tutaj za każdym razem, gdy byłem w Londynie i powiem szczerze, to chyba najgorsza z możliwych siłowni.
Harry? Nie powinieneś tutaj być aż do poniedziałku – odwróciłem głowę, żeby zobaczyć mojego wścibskiego trenera, Jake’a, który ciężko dyszał. Zwróciłem uwagi na kropelki potu na jego skórze.
Zmiana planów – upuściłem torbę na ziemię i podciągnąłem rękawy. Nie będę czekał z treningami do cholernego poniedziałku. To moja pierwsza walka po powrocie i muszę wygrać. Nie czułem się źle, po prostu ludzie w szpitalu są zwykłą bandą idiotą. Chciałbym być teraz w Nowym Jorku.
- Nie mogę z Tobą pracować, Hazz. Ja…
Nie musisz – uśmiechnąłem się złośliwie, przewiązując włosy opaską. Powinienem zacząć biegać, żeby nabrać trochę rozmachu. Oczy Jake’a uważnie mnie obserwowały, ale postanowiłem to zignorować. Ćwiczący ludzie nie odrywali od mojej osoby wzroku, niektórzy nawet wyciągali telefony komórkowe i robili zdjęcia, jak pojebani stalkerzy. Nie rozumiem tego, naprawdę. To, że jestem przystojnym bokserem nie znaczy, że muszę być na okładkach magazynów.
Mocniej związałem swoje włosy i sprawdziłem godzinę na telefonie. Zauważyłem wiadomość od Louisa z  czyimś numerem w środku. O kurwa, dał mi jej numer? Wczoraj zjebałem sprawę z  powodu Zayna. Pierdolonego Zayna Malika i Nialla Horana. Frajerzy.
Wsunąłem słuchawki do uszu i stanąłem na bieżni. Ustawiłem standardowy poziom i włączyłem muzykę. Coś, co miała w sobie Becca sprawiało, że chciałem jej coraz bardziej. Jej długie, brązowe włosy i orzechowy oczy w jakiś sposób wprawiały mnie w oszołomienie. Nie mogłam przestać o niej myśleć. Była pierwszą osobą, przy której obudziłem się w szpitalu i pierwszą dziewczyną, obok której chcę się obudzić po pieprzeniu. Kurwa, uspokój się Styles.
Harry, zepsujesz maszynę – ostrzegła mnie Jane i odruchowo zerknąłem w dół. Moje stopy poruszały się w oszałamiającym tempie, a ja dosłownie tonąłem w pocie. Kiedy do cholery zacząłem biec?
***
Otuliłem się płaszczem, kiedy zimne powietrze uderzyło mnie w twarz. Moja niebieska, luźna czapka Beanie nie sprawiała swojego zadania, do tego zamarzły mi stopy. Nie padał śnieg, ale ten leżący na ziemi był wkurwiający jak mało co.
Kupiłem kawę w Starbucksie, uwielbiam tą gównianą knajpkę. Do tego czasu jeszcze nikt mnie nie zauważył, a nawet jeśli, to nie zwracali na mnie uwagi. Reporterzy wciąż otaczali mój dom, odkąd z niego uciekłem w nocy.  Banda idiotów bez własnego życia.
Przeszedłem obok stoiska z gazetami i zdecydowałem się wziąć jedną z nich. Nie byłem na bieżąco z nowinkami odkąd wyszedłem ze szpitala. Mężczyzna za ladą posłał mi mały uśmiech, kiedy grzebałem w  kieszeniach w poszukiwaniu drobnych.
Yo, Stary, czy to ty? – zapytał, wskazując na magazyn po prawej stronie. Omiotłem uważnym wzrokiem okładkę i doszedłem do wniosku, że to jeden z oczerniających cele brytów pismaków. Westchnąłem ciężko i wyrwałem mu gazetę z dłoni – Ah, jesteś Harrym Stylesem! Mój syn Cię kocha – mężczyzna zaczął skakać z podekscytowania, ale ja nie zwróciłem na niego uwagi. Moje oczy spoczęły na ogromnych słowach na pierwszej stronie. Mieli zdjęcia mnie i pierdolonej Rebecci, kiedy wyszliśmy z klubu i teraz nazywają ją moim nowym „skandalem”.
Skandal? Od kiedy skandal to  utrzymywanie kontaktów z kobietą?
To Harry Styles! – jakaś dziewczyna krzyknęła. Kiedy zadarłem głowę w górę, grupka ciekawskich mnie otoczyła. To musi być jakiś żart. Powiedzcie, że to żart. 

4 komentarze:

  1. Super kiedy następny rozdział =]

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny.

    "Rose to zwykła dziewczyna, która nie ma kolorowego życia. Ojca nie zna, a matka pije. Pewnego dnia dowiaduje się że ma brata, który jest sławny i umiera. Rose postanawia mu pomóc. Jak potoczą się dalej losy bohaterów?"
    Zapraszam do mnie: milosc-to-milosc-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń