niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 4.

Ostrożnie zabrałam od kobiety  opaskę  i pompkę, a ona posłała mi delikatny uśmiech jeszcze zanim zniknęła za kurtyną. Wszyscy tak robili, wszyscy chcieli jak najszybciej opuścić to pomieszczenie. No, wszyscy za wyjątkiem mnie. Ciężko westchnęłam i sięgnęłam po podkładkę z klipsem, żeby wypełnić papiery Harrego. Odruchowo na niego zerknęłam i zauważyłam, że zielone oczy chłopaka mierzą moje ciało  wzrokiem od góry do dołu.

Zmierzę Ci teraz ciśnienie. Ta opaska będzie na twoim… Bicepsie, a ja wpompuję do niego powietrze. Może być trochę ciasno - powiedziałam, przypominając sobie o czym powinnam informować każdego badanego pacjenta. Nie potrafiłam się skupić, mając jego silne ramiona naprzeciwko twarzy, ale starałam się zgrywać profesjonalistkę. To, że jest sławny nie znaczy, że zrezygnuję z moich obowiązków - Proszę, współpracuj ze mną - westchnęłam, odpinając rzepy w urządzeniu. Ponownie na niego zerknęłam. Uważnie śledził każdy mój ruch - Sam podciągniesz swój rękaw, czy ja mam to zrobić?

- Możesz to zrobić - uśmiechnął się zawadiacko. Wywróciłam teatralnie oczami, zaciskając palce na materiale i marszcząc brwi z podenerwowania.

Nie jesteś miłą pielęgniarką. Podoba mi się to.

Cóż, nie jestem jeszcze pielęgniarką - wytłumaczyłam spokojnie, owijając specjalną opaskę wokół jego bicepsa, dochodząc do wniosku, że jest ogromny. Na pewno dużo czasu spędzał na siłowni. Spuściłam trochę powietrza, a Harry cały czas mnie obserwował. Kiedy chciałam rozpocząć badanie, chłopak odruchowo napiął mięśnie ciała, a urządzenie zabuczało niebezpiecznie - Nie możesz tak robić - przypomniałam.

Hej, jeśli nie jesteś jeszcze pielęgniarką, to masz dużo wolnego czasu, tak? - zapytał. Postanowiłam go zignorować, chyba siódmy raz w ciągu 48 godzin naszej znajomości - Becca? - próbował zwrócić na siebie uwagę. Wpompowałam powietrze, a opaska prawie sama się rozwiązała. Spisałam cyfry, które pojawiły się na wyświetlaczu, a on westchnął.

Twoje ciśnienie krwi jest w porządku - powiedziałam.

Jest w porządku? - specjalnie zaakcentował ostatnie słowo. Skinęłam głową, nie rozumiejąc, dlaczego każe mi się powtarzać - Powiedz prawdę - dodał po chwili. Jego oczy spoczęły na dokumentach w moich dłoniach. Chyba próbował odczytać tekst napisany małą czcionką.

Jest w normie - powiadomiłam, a on widocznie się rozluźnił i opadł bezwładnie na poduszki. Musiał naprawdę przejmować się swoim zdrowiem. Och, oczywiście, że to robił. Przecież jest bokserem.

Harry, masz gościa! - oznajmiła kobieta w średnim wieku, która znikąd pojawiła się w drzwiach sali. Pośpiesznie wstałam z łóżka pacjenta, poprawiając swoje spodnie i sięgając po podkładkę. Harry pobieżnie na mnie zerknął, ale wkrótce skupił całą swoją uwagę na mężczyźnie wychylającym się zza kurtyny.

Nie wiedziałam co robić, kończyny odmówiły mi współpracy. Stałam jak idiotka, obserwując jak ktoś się do nas zbliża. Zignorował moją obecność, a jego oczy cały czas spoczywały na twarzy Harrego. Wyglądał przerażająco i wiedziałam, że nie jest kimś, z kim dziewczyna jak ja powinna się zadawać.

 - Hej, jak się czujesz? - ominął mnie i stanął obok łóżka chłopaka. Zauważyłam tatuaże na jego ramionach, jeden pokrywał nawet szyję. Był bardzo umięśniony i wysoki. Kto to do cholery jest?

Powoli dochodzę do siebie - odpowiedział - Kiedy mogę stąd wyjść? - zapytał, a ja rozchyliłam oczy ze zdziwienia. Planował jak najszybciej opuścić szpital? Przecież dopiero tutaj przyjechał.

Jeśli już mówimy o tym… - mężczyzna wyciągnął z kieszeni spodni pogiętą kartkę i zanim zdążył ją wyprostować, Harry wyrwał mu papier z dłoni. Z każdym przeczytanym słowem, jego brwi zaczynały marszczyć coraz bardziej. Postanowiłam się czymś zająć, więc odwróciłam się do ich dwójki plecami. To były prywatne sprawy, do których nie powinnam się wtrącać.

Co jest, kurwa?! - krzyknął, a ja nie mogłam się powstrzymać przed zerknięciem w jego kierunku. Jeżeli krzyknąłby tak na mnie, prawdopodobnie bym się rozpłakała. Nie brzmiał jak Harry, z którym rozmawiałam wcześniej - 10 walk. Wszystkie w Londynie. Niemożliwe! Co się stało z Nowym Jorkiem, z Włochami?!  - jego głos cały czas był uniesiony. Mężczyzna naprzeciwko jedynie westchnął ciężko, tak jakby był przyzwyczajony do wybuchów Stylesa.

Nie możesz więcej tak podróżować. Musisz zostać na miejscu - próbował spokojnie wytłumaczyć, ale na własnej skórze zdążyłam się przekonać jak uparty potrafi być Harry.

Więc utknąłem na tym zadupiu?! - urządzenia, do których był podłączony zaczęły niebezpiecznie pikać. Jego tętno musiało przyśpieszyć - Nie mogę w to uwierzyć… - najwidoczniej również zwrócił uwagę na piszczące monitory, bo  trochę się uspokoił.

- Tak się dzieje, kiedy rozbijasz auto na tym zadupiu, więc proponuję zamknąć ryj i przestać zachowywać się jak mały bachor - odwróciłam się, wyglądając zza ramienia mężczyzny, żeby sprawdzić monitor pacjenta, starając się nie przeszkadzać w dziwnej rozmowie. Zastanawiałam się, dlaczego Harry nie chce zostać w szpitalu dłużej. Przecież nie jest tak źle… Oczywiście, nie jest też jak w niebie, ale to miejsce nie kwalifikuje się jako zadupie. Ale, co ja tam mogę wiedzieć - nie zwiedziłam całego świata. On tak.

Cokolwiek, Chris. Jeżeli dostanę taką samą stawkę, jest w porządku  - Harry nawiązał ze mną kontakt wzrokowy, a ja odruchowo odwróciłam głowę w przeciwnym kierunku. Chris wyrwał mu z dłoni świstek papieru, chowając go z powrotem do kieszeni. Kiedy się do mnie uśmiechnął, zauważyłam, że musiał wydać miliony na wybielenie  sobie zębów.

Przepraszam, że przeszkodziłem - mruknął - Do zobaczenia za 3 dni, Harold - dodał po chwili. Sekundę później już go tutaj nie było. Zerknęłam na Harrego. Zaciskał dłonie w pięści, a potem je otwierał.

Wskazówki zegara pokazywały godzinę dwunastą. Przerwa na lunch! Uśmiechnęłam się sama do siebie, zgarnęłam z biurka podkładkę z klipsem i ruszyłam w kierunku wyjścia.

- A gdzie Ty do cholery idziesz? - zapytał ze złością, a ja odruchowo zerknęłam na wściekłego chłopaka.

- Mam przerwę na lunch. Naprawdę powinieneś się uspokoić. To nie jest dobre dla Twojego ciśnienia krwi - posłałam mu zawadiacki uśmiech i wyszłam na korytarz. Musiałam coś zjeść, żeby przeżyć dzisiejszy dzień.

***

Westchnęłam głośno, stojąc w wyjątkowo długiej kolejce na stołówce. Przejechałam wzrokiem po wystawionym jedzeniu, ostatecznie decydując się na kolejną czekoladową babeczkę i butelkę wody. Nic więcej nie wyglądało zachęcająco. Stoliki zapełniły się ludźmi, których nie kojarzyłam, dlatego usiadłam sama, zdejmując osłonkę z muf finki. Podskoczyłam, kiedy ktoś zajął miejsce obok mnie.

Hej, poszedłem do pokoju Harrego, ale Ciebie tam nie było. O ironio, miałem zamiar zaprosić Cię na lunch - Louis trzasnął swoją tacką na stół, a ja skinęłam głową. Próbowałam powstrzymać uśmiech na samą myśl o Harrym. Jego loki, jego zielone oczy… Sposób, w jaki poruszał ustami sprawiał, że miałam ochotę go pocałować. Ugh, wyobrażenie jego dłoni sunących po moim ciele odebrało mi na chwilę oddech. Dlaczego w ogóle o tym myślę?

Becca? - Louis próbował zwrócić na siebie uwagę.

Och, wybacz - zachichotałam i odkręciłam butelkę wody, biorąc z niej małego łyka - Co mówiłeś? - chciałam  wyrzucić z głowy Harrego. To, jak się zdenerwował trochę mnie przeraził, ale jednocześnie byłam jeszcze bardziej zaintrygowana jego osobą.

Miałem zamiar opowiedzieć ci nudną jak flaki z olejem historię o dzisiejszym dniu na recepcji, ale powinnaś to zobaczyć - wyciągnął z kieszeni ciemnych spodni swojego Iphona i zaczął przesuwać w dół listy kontaktów - Popatrz - pokazał mi duży wyświetlacz. „Harry Styles” pojawiło się na ekranie, z ciągiem cyfr pod spodem.

- JAK?! - krzyknęłam, wyrywając mu urządzenie z dłoni. Studiowałam wzrokiem czarne litery i cyfry w kółko. Robi sobie ze mnie jaja czy jak?

Powiedział, że powinniśmy czasem gdzieś razem wyjść. Prawie się popłakałem, przysięgam - Louis pokiwał głową energicznie dla potwierdzenia wagi sytuacji.

Powinieneś dać mu mój! - burknęłam, nie mogąc uwierzyć, że Louis naprawdę dostał numer Harrego Stylesa. Lou zamachał brwiami i sprzedał mi mocnego kuksańca.

- Myślałem, że go nie lubisz…?

Potrząsnęłam przecząco głową. 

2 komentarze:

  1. Jejusiu... już kocham to ff. Czekam na nastepne, masz juz mnie jaka swoja wielka fanke. Genialne tlumaczenie, wszystko jest zrozumiale i przetlumaczone dobrze gramatycznie. Moze miala bys wiecej komentarzy gdyby mogli pisac z anomima :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ach, mój błąd. :") Zmienione i dziękuję, bardzo mi miło! <3

    OdpowiedzUsuń