sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 12.

- Dzień dobry, mała  – otworzyłam szeroko oczy, uświadamiając sobie, że leżę w łóżku Harrego. Podczas snu kompletnie zapomniałam, do czego pomiędzy nami doszło. Samo wspomnienie zbliżenia przywołało na moje policzki rumieńce. Zamrugałam kilkakrotnie i obróciłam głowę w kierunku chłopaka. Jego błyszczące, zielone oczy były skierowane prosto na mnie. Wciąż miałam wilgotne włosy, nie powinniśmy brać tak późno prysznica. Harry pozwolił mi wziąć go samotnie, ograniczając się do mocnego przytulenia w czasie nocy. Bardzo miły gest; nie pamiętam, kiedy ostatnio z kimś spałam.
Dzień dobry – stłumiłam ziewnięcie. Wskazówki zegara pokazywały godzinę jedenastą. Zadrżałam pod wpływem koniuszków palców Harrego, który złączył nasze dłonie w jedną całość. Przymknął odruchowo oczy, biorąc głęboki oddech zanim rozchylił je ponownie. Prawdopodobnie również dopiero co się obudził. No, chyba, że gapił się na mnie już od jakiegoś czasu.
Mam dzisiaj trening. Podrzucę Cię do domu za jakiś czasu, okej? – zaproponował. Wypuściłam z płuc nagromadzone powietrzem, po czym pokiwałam twierdząco głową. Wrócenie do siebie z całą pewnością byłoby przyjemne. Chyba nigdy nie przyzwyczaję się do leżenia na materacu Harrego – Naprawdę chcę, żebyś przyszła w środę – powrócił do tematu walki, co przypomniało mi o naszej małej kłótni w restauracji. Początkowo nie zamierzałam iść, ale skoro sprawy niespodziewanie zaczęły zmierzać w dobrym kierunku, szybko zmieniłam zdanie. Prosił mnie o dotrzymanie towarzystwa i kibicowanie, dlaczego miałabym odmówić?
Okej. Myślę, że mogłabym pójść – posłałam mu promienny uśmiech, a jego oczy zaświeciły się z podniecenia. Prawie dwanaście godzin po naszej małej sprzeczce, postanowiłam się zgodzić. No cóż, można się tylko domyślić, jak dotyk przystojnego mężczyzny działa na kobietę.
Dobrze – kiedy zrzucił z naszych rozgrzanych ciał kołdrę, wzdrygnęłam się z powodu nieprzyjemnego zimna, wywołującego na moich ramionach gęsią skórę. Podniosłam się do pozycji siedzącej, obserwując uważnie, jak Harry wychodzi z łóżka. Miał na sobie tylko bokserki. Nie potrafiłam oderwać wzroku od mięśni na jego plecach, kiedy zakładał przez głowę koszulkę. Odwrócił się przodem do mnie, posyłając zadziorny uśmiech. Otworzył pobliską szafę, żeby wyciągnąć z niej parę skarpetek. Uznałam, że to idealny moment, by się  ubrać.
W pośpiechu złapałam za sukienkę, wchodząc w nią. Nieudolnie próbowałam ją zapiąć, ale moje drżące palce nie mogły natrafić na zamek. Wzdrygnęłam się, kiedy poczułam jego duże dłonie, torujące sobie drogę od moich bioder w górę. Złączył materiał i połączył w jedną całość – Powinnaś chodzić w moich ubraniach po domu – wyszeptał, z ustami niebezpiecznie blisko mojego ucha. Przeniósł ręce na ramiona, pocierając je uspokajająco i stopniowo sunąc w dół. Odwrócił mnie przodem do siebie i pocałował czule w policzek. Byłam zaskoczona jego delikatnością. Doskonale wiedział, jak sprawić, żebym pożądała go jeszcze bardziej.
Po pokoju rozniósł się odgłos wibracji. Domyśliłam się, że to dzwoniący telefon, który kilka sekund wcześniej rzucił niedbale na łóżko. Przeklął pod nosem, zanim zabrał urządzenie z mojego widoku – Ubierz buty – polecił – Zaraz przyjdę – dodał niedbale, zanim odebrał połączenie i przyłożył komórkę do ucha. Skinęłam twierdząco głową i jak najszybciej opuściłam pomieszczenie, wychodząc na korytarz. Nie miałam zielonego pojęcia, jak doszło do tego, że zamiast spać jeszcze w najlepsze w swoim łóżku, byłam u Harrego. Jeżeli tydzień temu ktoś próbowałby mi powiedzieć, że już niedługo spędzę nos z niepokonanym bokserem, prawdopodobnie zaśmiałabym mu się prosto w twarz i kazała wybrać do psychiatry.
Kilka chwil później Harry pojawił się w przedpokoju, dzierżąc w dłoni tą samą czarną torbę. Złapał za kluczyki z lady i cierpliwie poczekał, aż założę kurtkę. Ponownie splótł nasze palce i wyszliśmy na zewnątrz. W przeciągu sekundy zostaliśmy otoczeni przed fotoreporterów. Jest jeszcze tak wcześnie, co oni tutaj robili?
Mam nadzieję, że to nie kłopot, kochanie – szepnął, a dreszcz przebiegł przez cały mój kręgosłup. Kiedy zwracał się do mnie w ten sposób, mogłam zrobić dla niego wszystko. Naprawdę, wszystko. Wzruszyłam ramionami lekceważąco i podążyłam za nim w kierunku czarnego Range Rovera.
***
Mógłbym podjechać po Ciebie w środę – stwierdził, kiedy podjechaliśmy pod należący do mnie apartament. Zastanowiłam się przez chwilę, zanim pokręciłam przecząco głową.
- Poradzę sobie – zaśmiałam się nerwowo, próbując otworzyć drzwi. Ręka Harrego złapała moją mocno, musiałam się wycofać, żeby na niego spojrzeć. Wychylił się przez dzielącą nas przegrodę i pocałował przelotnie w usta.
W takim razie… Do zobaczenia na miejscu. Ubierz się ładnie, skarbie – uśmiechnął się. Prawdopodobnie załamałby mi się głos, więc postanowiłam jedynie skinąć głową. Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi, machając do niego delikatnie, kiedy on obserwował, jak zmierzam w kierunku domu. Rozchyliłam szeroko oczy, kiedy uświadomiłam sobie,  do czego pomiędzy nami doszło. Właśnie spędziłam noc z Harrym Stylesem. Dziewczyny na całym świecie zabiłyby, żeby znaleźć się na moim miejscu, a ja… Prawie modliłam się, żeby nie zaangażować się w tą relację za bardzo.  Okłamuję samą siebie, wiem. Naprawdę podobał mi się czas, który spędziliśmy razem.
Wcisnęłam odpowiedni klucz do dziurki w drzwiach, przełykając głośno ślinę na widok zapalonego światła w kuchni – Halo? – jęknęłam w przestrzeń, zanim weszłam do środka. Odgłos pojemnika spadającego na podłogę zaskoczył mnie tak bardzo, że odruchowo wsunęłam dłoń do kieszeni spodni. W najgorszym wypadku będę mogła zadzwonić na policję. Wyjęłam ją i opuściłam luźno tułowia, kiedy ujrzałam Louisa obładowanego od góry do dołu śmieciowym żarciem. Udawał, że mnie nie widzi, wskakując na miękką kanapę.
Co ty robisz? – trzasnęłam głośno drzwiami, żeby go przestraszyć. Podskoczył do góry przestraszony, rozszerzając przy tym oczy. Uniosłam pytająco brew, a on zerknął na przekąski należące do mnie i zachichotał.
- Myślałem, że Harry zabierze Cię też na śniadanie. Byłem głodny – wytłumaczył, rozkładając jedzenie na stoliku naprzeciwko. Przygryzłam dolną wargę, czekając, aż spojrzy w moim kierunku. Nie przypominałam sobie, żebym dawała Louisowi klucz do pieprzonego apartamentu. Może zrobił do w te wakacje, kiedy wyjechałam na obóz…
Co? Co masz na myśli? Kiedy tutaj przyszedłeś? – zapytałam, ściągając z ramion płaszcz i odwieszając go w przedpokoju. Nie czekałam długo, żeby cisnąć szpilkami do kosza na buty. Louis połowę  bajgiela, którą zostawiłam na czarną godzinę. Naprawdę chciałam niedługo go zjeść, a proszę, musiałam patrzeć, jak mój zdrowo jebnięty przyjaciel robi to za mnie.
- Po prostu wszedłem. Harry musiał zatrzymać Cię na długo, hm? – uniósł sugestywnie brwi. Nie mogłam się powstrzymać od teatralnego przewrócenia oczami. Przeszłam przez korytarz, jednocześnie odpinając zamek od sukienki. Chyba jeszcze nigdy nie miałam tylu kołtunów. Próbowałam rozczesać włosy, ale byłam zbyt nerwowa i niecierpliwa. Skończyło się tak, że związałam je w niechlujnego koka, co tylko pogorszyło sytuację. Westchnęłam ciężko, ocierając czoło i zakładając starą koszulkę. Nie spałam dobrze dzisiejszej nocy. Było mi zbyt niezręcznie, żeby zmrużyć spokojnie oczy  z powodu Harrego  leżącego obok.
Powróciłam do salonu, z degustacją wymalowaną na twarzy obserwując, jak Louis otwiera puszkę piwa i po raz kolejny wgryza się w bajgiel. Super, pije. Czyli nie wyjdzie stąd szybko.
Do niczego nie doszło, okej? Spałam na jego kanapie – skłamałam, patrząc mu prosto w oczy. Moje życie wyglądało zupełnie inaczej, niż przed poznaniem Harrego. Zamieniał mnie w zupełnie inną osobę i sprawiał, że zaczynałam kłamać.
Kazał Ci spać na kanapie? Co za palant! Dlaczego nie wróciłaś do domu? – zapytał. Wzruszyłam ramionami, siadając na kanapie.
- Szczerze mówiąc, nie wiem. Byłam zmęczona – skłamałam, znowu. Louis oczywiście mi uwierzył, to znaczy… Dlaczego miałby tego nie zrobić? Nie istniał żaden powód, żebym nie powiedziała mu całej prawdy, ale nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział do czego doszło pomiędzy mną, a Harrym. Rozmowy na tematy intymne zawsze sprawiały mi kłopoty i akurat to się chyba nigdy nie zmieni.
- Ma następną walkę w środę.
Nawet nie zaczynaj – jęknęłam głośno, rzucając  niego poduszką. Jeżeli usłyszę o tej pieprzonej walce jeszcze raz, obiecuję, że puszczę pawia. Louis zmarszczył brwi, zaskoczony moją reakcją. Przesiadłam się tak, by mieć lepszy widok na jego twarz – Całą noc prosił, żebym tam poszła – powiedziałam – Chce mnie. Tylko mnie. Nie Ciebie – dodałam chichocząc. Louis prychnął obrażony.
- Okej, w takim razie naprawdę jest palantem. I tak nie chciałem iść – stwierdził, oczywiście niezgodnie z prawdą. Przedstawiam Harrego jako dupka, a Louis tak czy siak pragnął iść na wszystkie wydarzenia, które były w jakiś sposób z nim powiązane.
***
Nastała środa. Czas minął szybko, skupiłam się na pracy, żeby odwrócić uwagę od nadchodzącej walki. Droga powrotna ze szpitala nie mogła być bardziej przerażająca. Wcale nie chciałam tam iść. A teraz, okazało się, że muszę jeszcze iść pieszo, ponieważ parking jest zawalony. Poza tym, to tylko parę bloków ode mnie. Miałam wrażenie, że mój apartament jest w samym środku wszystkiego, co dotyczyło Harrego.
LouisUważaj na siebie. Zadzwoń, jeśli coś się będzie działo x
Westchnęłam ciężko, wsuwając telefon z powrotem to kieszeni. Chłodne, listopadowe powietrze sprawiało, że miałam ochotę umrzeć. Było tak zimno, a zostało mi jeszcze 10 minut marszu. To może być ciekawe. Cierpliwie poczekałam, aż światła się zmienią, auta migotały mi przed oczami kiedy czekałam na krawężniku. Ludzie byli dosłownie wszędzie, głównie kierowali się w stronę centrum miasta. Boże, dzięki Ci, że nie muszę tutaj pracować. To byłoby takie stresujące.
Światłą się zmieniły, a ja podążyłam za tłumem. Wszyscy przeszli przez ulicę, upewniając się wcześniej, że samochody zniknęły. Zauważyłam arenę i odruchowo przewróciłam oczami. Harry na pewno na mnie czeka. Stanęłam w kolejce, a kiedy nadeszła moja kolej na wejście, ktoś wyciągnął rękę po bilet. Cóż, nie mam biletu?
Jestem na liście? – bardziej zapytałam, niż stwierdziłam. Mężczyzna naprzeciwko zmarszczył czoło, zanim wyciągnął podkładkę z listą. Westchnął ciężko i skrzyżował nasze spojrzenia.
Nazwisko – przemówił głośno, jego palec był gotowy do przejechania wzdłuż zaproszonych gości.
- Rebecca Smith – uniósł zaskoczony brwi. Pośpiesznie skinął głową i odsunął się o parę kroków, żeby wpuścić mnie do środka. Harry nie zapomniał, żeby wspomnieć ochroniarzom o moim przyjściu. Miło.
Czułam się w tym miejscu jak w jakimś sekretnym stowarzyszeniu. Roześmiałam się pod nosem, a z głębokiej zadumy wyrwał mnie ktoś przyciągający moje ramię. Uniosłam głowę, żeby zajrzeć prosto w świecące zielone oczy Harrego. Wziął mnie z zaskoczenia, złączając nasze usta w powitalnym pocałunku. Kiedy się odsunął, był uśmiechnięty od ucha do ucha.
Cześć, piękna – jego palce splotły się z moimi. Zmienił trasę, teraz zamiast do frontowych drzwi, zmierzaliśmy w kierunku ogromnych i czarnych. Otworzył je, pozwalając, żebym weszła przed nim. Rozejrzałam się dookoła; Chris krzyczał na kogoś przez telefon, dziewczyny z ringu przebierały się w puszczalskie, obcisłe stroje. Zauważyłam również różne kolory szlafroków Harrego. To muszą być „kulisy” walk bokserskich.
Łał – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić. Hazz roześmiał się, wpychając mnie do pokoju, w którym  trzymał szlafroki. Zatrzasnął za nami drzwi, hałas gwałtownie ucichnął. Usiadłam na jednej z kanap, czując się bardzo niezręcznie. Harry miał na sobie obcisłe czarne jeansy i bluzkę Ramonesów. Przełknęłam głośno wiedząc, że  niedługo prawdopodobnie będzie musiał się przebrać i nie poprosił, żebym wyszła…
Rozbierz się, kochanie – przerwał  krępującą ciszę, która zapadła pomiędzy nimi. Zarumieniłam się idiotycznie, kiedy zauważyłam, że wciąż mam na sobie zimowy płaszcz. W środku było naprawdę gorąco, a zapach jego perfum roznosił się po całym pomieszczeniu. Chyba spędzał tutaj bardzo dużo czasu. Ciężary stały poukładane w roku, prawdopodobnie według częstotliwości używania. Odłożyłam kurtkę obok siebie i ciężko westchnęłam, obserwując jak Styles ściąga koszulkę. Mówiłam, że będzie się przy mnie przebierać.
Nucił pod nosem jakąś rockową piosenkę, po czym sięgnął po dwie pary koszykarskich spodenek. Szybko odpiął basek i zsunął obcisły materiał swoich jeansów z nóg. Z jakiegoś powodu, nie mogłam oderwać od niego spojrzenia. Zerknął w moim kierunku, kiedy stanął naprzeciwko w samych bokserkach. Chrząknęłam i odwróciłam wzrok. Kurwa, nie jestem dobra w tej grze.
- Czerwone czy niebieskie? – przemówił głośno, unosząc w górę spodenki. Przygryzłam dolną wargę, wyobrażając sobie chłopaka w obu z nich. Obserwował mnie uważnie, cierpliwie czekając na odpowiedź. Ostatecznie wzruszyłam ramionami. Dlaczego zapytał o coś takiego? Zazwyczaj dziewczyny wybierają swoim partnerom, co powinni założyć. Czy myśli o mnie w ten sposób? Zamknij się, Becca! On czeka na odpowiedź!
Podobają mi się te czerwone – zerknął na materiał w swojej ręce. Posłuchał, wcisnął niebieskie z powrotem do torby. Obserwowałam, jak jego mięśnie napinają się i rozluźniają, kiedy naciągał na pośladki szorty. Uderzył ich elastyczną częścią o brzuch, podkreślając, że jest w dobrej formie. Przeczesał dłońmi włosami, zanim przewiązał kręcone pukle opaską. W ten sposób nie będą wpadać mu do oczu – Czy ty kiedykolwiek się denerwujesz? – zapytałam. Zerknął w moją stronę. Za każdym razem, gdy coś do niego mówiłam, poświęcał mi swoją całą uwagę. Coś cudownego.  
Nope  - zaakcentował „p” zadziornie. Wywróciłam oczami teatralnie, a on otworzył usta, żeby coś dodać. Nie zdążył, ponieważ drzwi gwałtownie się otworzyły. Ring girl weszła do środka. Miała na sobie różowy, seksowny dwuczęściowy strój i trzymała w dłoniach znak z napisem „Runda 1”.  Uśmiechnęła się do Harrego i podeszła bliżej. Umiejscowiła ręce na jego klatce piersiowej, by nawiązać bliższy kontakt.
Powodzenia – mruknęła  mu do ucha. Spodziewałam się, że ją spławi, zrobi cokolwiek, żeby odeszła, ale Harry nie zrobił nic. Błądził spojrzenie po każdym przedmiocie w pokoju, ale jego oczy ani razu nie zatrzymały się na mnie, kiedy szeptała Harremu z całą pewnością coś zbereźnego. Przestałam domagać się o uwagę. Dlaczego mnie tutaj zaprosił, skoro może ją posuwać? Kiedy burknęła niezadowolona, odruchowo podniosłam wzrok ze swoich butów. Harry trzymał rękę wyciągniętą przed sobą, żeby utrzymać pomiędzy nim, a nią dystans – Dziękuję za wczorajszą noc – przemówiła głośno, celowo patrząc w moim kierunku. Zaschło mi w gardle. Wychodząc, nie zapomniała o trzaśnięciu drzwiami.
Wczorajszą noc? Łał, jest pieprzonym dupkiem!
- Powinnam iść – ledwo powstrzymywałam łzy. Nie mogłam pokazać, że mnie rani. Świadomość, że posuwał inne na boku, kiedy my… No, robiliśmy to co robiliśmy sprawiło, że poczułam nieprzyjemny uścisk w żołądku. Wstałam z miejsca i sięgnęłam po kurtkę. Kiedy objął mnie ręką w talii, nie mogłam już dłużej ze sobą walczyć. Pozwoliłam, by słone krople spłynęły mi po policzku. Dlaczego on tak bardzo pieprzy w głowie?
Dlaczego płaczesz? – zapytał cicho, zmuszając, żebym na niego spojrzała. Pociągnęłam żałośnie nosem, próbując powstrzymać łzy, ale one cały czas kapały, tak jakby miały swój własny rozum. Nieważne jak bardzo starałam  zignorować  Harrego i to, że wzbudzał we mnie namiętność, moje serce mówiło coś zupełnie innego. Dorastałam, nigdy nie łamiąc żadnych zasad i reguł, ale w jego towarzystwie miałam wrażenie, że zacznie zaraz kopulować z płucami.
Przewróciłam oczami, komentując w ten sposób jego idiotyczne pytanie. Obejmował moją twarz dłońmi, przez co nie mogłam przestać patrzeć na bruneta. Wytarłam twarz w wewnętrzną stronę rąk Harrego, próbując opanować cichy szloch. Wzięłam głęboki oddech, żeby zbudować poczucie pewności siebie, zanim go spławię – Idź zabawić się z tamtą dziewczyną – wytknęłam mu. Nie chciałam używać słowa „dziwka”. Zmarszczył brwi i oblizał wargi zdezorientowany. Uznałam, że to idealny moment, żeby wyjść. Nie byłam w nastroju, żeby w coś z nim grać. Musiałam w końcu otworzyć oczy i znaleźć sobie  przyzwoitego chłopaka.
Moja ręka wylądowała na klamce, ale nie zdążyłam ich otworzyć. Ogromna dłoń Harrego znalazła się na drzwiach, oddychał ciężko – To nie tak, jak myślisz – odezwał się cicho, a ja prychnęłam. Przyparł mnie do ściany. Teraz nie było mowy o ucieczce.
 - Dlaczego marnujesz na mnie czas? – nie odrywał ode mnie spojrzenia. Dlaczego ciągle się gapił? Chyba naprawdę chciał, żebym się zdenerwowała?
- Co? Jej pierdolony samochód wczoraj się zepsuł, więc odwiozłem ją wczoraj do domu. Nie zrobiłbym Ci tego Becca, nie Tobie – zapewnił. Starałam się zauważyć w jego zachowaniu cokolwiek, co świadczyłoby o tym, że kłamie. Nic. Kompletnie nic. Kurwa, nie jestem psychologiem. Nie potrafiłabym stwierdzić czy kłamie, nawet jeżeli sprzedałby mi jakąś tanią historyjkę. Jeżeli kazałby mi skoczyć z mostu, prawdopodobnie bym to zrobiła.
Harry! Czas się zbierać! – ktoś krzyknął zza drzwi. Podskoczyłam w górę, a Harry przygryzł dolną wargę i uderzył zaciśniętą pięścią w twardą powierzchnię.
Ok.  Kurwa! Daj mi trochę czasu! – zaczął dosłownie wyrywać sobie włosy z głowy, krążąc nerwowo po pokoju. Co? Niespodziewanie zmienił mu się humor. Z czułego i serdecznego chłopaka w szaleńca. O co mu chodzi? – Becca – westchnął, łapiąc mnie za dłonie.
Co? – przełknęłam ostatnie łzy, a on splótł nasze palce. Za każdym razem, gdy to robił, miałam wrażenie, że moje serce się roztapiało. Zawsze podobali mi się wrażliwi faceci. Tacy, którzy lubili trzymać się za ręce.
Będziesz tutaj po walce? – mogłam wyczuć w jego głosie nadzieję. Zerknęłam na sklepienie, a słone łzy pomogły mi zrozumieć, że wychodzę przed nim na emocjonalną cipkę. Ktoś zaczął się dobijać do drzwi jeszcze głośniej.
 - Taa.