niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 16

POJAWIĄ SIĘ SCENY +18. Miłego czytania. :*



~~~~
Powinnam się domyślić, że to będziesz ty – westchnęłam do samej siebie, słysząc charakterystyczne kliknięcie drzwi, kiedy je zamknęłam.
Zaklucz – poinstruował mnie, wstając z wyścielanej ławki. Przełknęłam głośno ślinę i odwróciłam się, by wykonać jego polecenie. Obrzucił całą moją sylwetkę uważnym spojrzeniem, przez co niemal natychmiast poczułam znajome motylki w brzuchu. Wyglądał jeszcze bardziej seksownie niż tego ranka, zaczesał kręcone włosy na jedną stronę, a zielone oczy błyszczały jak nigdy.
Uśmiechnął się, wyciągając do mnie ramię. Splotłam nasze palce, pozwalając, by przyciągnął mnie do siebie. Wciągnęłam głęboko do płuc powietrze, napawając się zapachem jego wody kolońskiej i miętowym oddechem. Podniosłam głowę, cały czas śledził moją twarz.
Jak w pracy? – zapytał. Twarz Zayna jak na zawołanie pojawiła się w mojej głowie. Nie mogłam powiedzieć o tym Harremu. Przynajmniej nie teraz. – Wnioskuję, że niezbyt dobrze – podsumował, unosząc mój podbródek w górę. Westchnęłam ciężko i wtuliłam policzek w jego klatkę piersiową. Wyraźnie mogłam wyczuć bicie serce chłopaka.
Czas na Twoje badania kontrolne – uśmiechnęłam się, postępując jeden krok do przodu. Skrzywił się, ale chyba zdawał sobie sprawę, że prędzej czy później musiało do tego dojść, więc posłusznie usiadł na ławce. Podeszłam do biurka, żeby wyjąć z niego stetoskop. Nieustannie uważnie mnie obserwował. Powróciłam do bruneta, ściskając w dłoniach materiał jego koszulki – Zdejmuj ją – odetchnęłam. Napiął mięśnie brzucha, grzecznie ściągając bluzkę przez głowę.
- Ładnie pani pachnie, doktor Smith – zaczął się droczyć, wzdychając ciężko dla podkreślenia powagi sytuacji. Zachichotałam i przewróciłam oczami, wsuwając stetoskop do uszu, końcówkę przykładając do jego opalonej skóry. Jestem w szoku, że udało mu się zachować taką opaleniznę. Ostatnie tygodnie były okropne, jeśli chodzi o pogodę. Mogłam wyraźniej usłyszeć jego spokojne bicie serca. To coś pięknego. Coś, co mogłabym słuchać zamiast muzyki. Okej, teraz skłamałam… Ale ten dźwięk sprawiał, że dostawałam ciarek.
Mocno – stwierdziłam, a on po prostu się roześmiał. Robiłam co tylko mogłam, żeby podczas badań kontrolnych zachowywać się tak, jakby nic nas nie łączyło, więc postanowiłam przejść do kolejnej rzeczy do wykonania. Wyjęłam stetoskop z uszu, odwracając się plecami do Harrego, kiedy odkładałam przedmiot z powrotem na biurko.
Mogę założyć koszulkę? – nie widziałam jego twarzy, ale domyśliłam się, że szeroko się uśmiecha.
Nie – odpowiedziałam szybko.
  - Okej, okej. Boże, tylko zapytałem – kiedy się odwróciłam, unosił obie dłonie w obronnym geście. Postanowiłam trochę się z nim podroczyć i marszcząc nos, odpięłam jego pasek u spodni. Rozszerzył oczy ze zdziwienia, przenosząc spojrzenie z moich rąk na twarz – To część planu? – zapytał stanowczo, głos trochę mu zadrżał.
- Oczywiście. Muszę się upewnić, że rośniesz odpowiednio.
-  Mmm, ostatni raz to wydarzyło się kiedy miałem dwanaście lat – uniósł prawą brew, więc niemal natychmiast cofnęłam dłonie i ułożyłam je na swoich biodrach. Przygryzł dolną wargę. Mogłam tylko sobie wyobrazić, jak bardzo powstrzymuje się od pocałowania mnie. Ja dosłownie umierałam z tęsknoty za jego dotykiem.
Okej, nie to nie – powiedziałam, idąc po jeden z patyczków do gardła. W przeciągu kilku sekund zostałam złapana za talię i przyciągnięta bliżej.
 Zerknęłam na niego ze zdziwieniem. Oczy Harrego zaświeciły zawadiacko. Zaprezentował głębokie dołeczki w obu policzkach, kiedy uścisnął moją dłoń, niedyskretnie sugerując, bym kontynuowała. Wypuściłam głęboki oddech, do końca odpinając jego pasek. Męskość bruneta odznaczała się na tle obcisłych jeansów. Przejechał palcami wzdłuż dziury w spodniach kędzierzawego, gwałtownie zsuwając je w dół. Jego naga klatka piersiowa weszła w kontakt z moją, sprawiając, że trochę zwolniłam. Jakiś czas później niepotrzebna część wylądowała na podłodze.
Desperacko starałam się nie patrzeć na jego bokserki; oczywiście, nie potrafiłam tego zrobic. Musiałabym być ślepa, żeby nie zauważyć jak bardzo jest podniecony.
Widzisz co ze mną robisz, mała?  - przejechał zimną dłonią wzdłuż mojego policzka, zmuszając mnie, żebym na niego spojrzała. Odległość pomiędzy naszymi ciałami zmniejszyła się praktycznie do zera, kiedy mimowolnie się nad nim pochyliłam. Nie zdałabym sobie z tego sprawy, gdyby nie fakt, że teraz ponownie stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Musnął moje wargi swoimi, odsuwając się i zbliżając ponownie, by trochę się podroczyć. Kciukiem pogładził delikatną skórę na moim policzku, zmuszając mnie do ponownego zainicjowania pocałunku.
- Smakujesz jak syrop – zaśmiałam się idiotycznie, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy. Wywrócił oczami na ten głupi komentarz i wyprostował się.
Możemy kontynuować?  - ostentacyjnie zerknął w dół.
Tak, oczywiście. Proszę ściągnąć bokserki, panie Styles – obniżyłam głos, żeby brzmieć jak ktoś posiadający władzę. Chyba czekał, aż w końcu to powiem, bo niemal natychmiast przesunął dłoń do materiału swojej bielizny. Cały czas na mnie patrzył. Starałam się nie zerknąć w dół, kiedy całkowicie ściągnął z siebie bokserki. To moje pierwsze spotkanie z nim.
Zebrałam się na odwagę. Nasz kontakt wzrokowy został przerwany, kiedy zmierzyłam wzrokiem jego olbrzymiego przyjacielaWcześniej tego nie zauważyłam, ale linia włosków podążająca w kierunku  męskości chłopaka wyglądała cholernie  seksownie. Musiało minąć pięć dobrych minut, zanim złapałam oddech.
Skrępowany? – zapytałam, kierując się podstawowymi pytaniami, które powinny zostać zadane pacjentowi.
Wręcz odwrotnie – odpowiedział – Mogę Ci pomóc w zdejmowaniu tego topu, doktorze Smith.
Zarumieniłam się, ale on wciąż nie przestawał na mnie patrzeć. Był w tym taki dobry, kurewsko dobry. Uśmiechnęłam się nerwowo, zanim ściągnęłam górę od roboczego stroju przez głowę. Kilka pensów wyleciało mi z kieszeni, ale teraz miałam to gdzieś. Jego oczy wreszcie przestały uważnie wpatrywać się w moje, teraz zjechały znacznie niżej, studiując wzrokiem moje piersi. W powietrzu dało się wyczuć pożądanie, oczy nam pociemniały, a w gardle zaschło. Zwilżył językiem górną wargę.
O wiele lepiej – sapnął. Czułam, jak mój puls zaczyna przyśpieszać.
Postawiłam krok do przodu prawą stopą, pomniejszając odległość pomiędzy nami. Mogłam usłyszeć jego szybkie oddechy opuszczające usta. Ponownie spojrzałam na jego męskość  - Teraz muszę złapać Cię za… Uhm, jądra – próbowałam zachować powagę, ale on roześmiał się histerycznie na dźwięk mojego określenia – A Ty zakaszlesz, kiedy Ci powiem – odetchnęłam głęboko, starając się nie chichotać jeszcze bardziej. Różowy odcień moich policzków musiał teraz zamienić się w prawdziwą, ognistą czerwień.
Skinął głową twierdząco, a ja zbliżyłam swoją twarz tak, że dzieliły nas tylko centymetry. Powinnam trzymać się na dystans od pacjenta, ale nie mogłam tego zrobić. Nie z nim.
Prawą dłonią przejechałam wzdłuż jego klatki piersiowej, wyczuwając pod opuszkami palców linię włosków. Jęknął cicho w odpowiedzi, jego skóra dosłownie płonęła pod moim dotykiem. Harry tutaj był dokładnie tym, czego potrzebowałam i pragnęłam. Przełknął ślinę, kiedy ostrożnie musnęłam jego wrażliwą nasadę. Przygryzłam język, kiedy poczułam, jak zgrabne jest to, co trzymałam w dłoni. Ścisnęłam delikatnie, dokładnie tak jak powiedziałam wcześniej. Zamknął oczy pod wpływem moich ruchów.
Kurwa, zapomniałem jakie to jest dobre – odetchnął, nawiązując kontakt z moim ramieniem, żeby ustać prosto.
Ponieważ miałeś wtedy dwanaście lat i prawdopodobnie robił to stary dziadek – pouczyłam go, wzmacniając uścisk dookoła jego wrażliwej pachwiny. Harry zawył z bólu, kiedy zacisnęłam palce jeszcze bardziej – Zakaszl.
Wziął głęboki oddech i zakaszlał kilka razy. Zaczął się śmiać parę sekund później, a ja odwzajemniłam ten gest. Śmiech Harrego był kurewsko perfekcyjny, słuchanie go było perfekcyjne. Wszystko, co się z nim wiązało sprawiało, że byłam szczęśliwa.
Cóż, panie Styles… - poluźniłam uścisk, a on odetchnął z ulgą. Zerknął na mnie, pokazując jak bardzo jest niezadowolony – Jest pan zdrowy – westchnęłam, kiedy objął mnie w talii. Złączył nasze ciała, mogłam teraz wyczuć jego erekcję przy swojej odzianej jeszcze nodze.
Jaki jeszcze jestem? – zapytał chciwie. Jego usta zaatakowały skórę mojej szczęki. Jęknęłam w odpowiedzi, odruchowo odchylając głowę w tył. Próbowałam złapać oddech, ale to stało się jeszcze trudniejsze, kiedy zacisnął palce na moich piersiach.
T-taki duży… - wydusiłam z siebie. Skinął głową, usatysfakcjonowany z odpowiedzi. Podniósł mnie z ziemi i popchnął mocno na ścianę. Zostałam uniesiona nad ziemię, a Harry rozchylił moje nogi i zmusił, bym go nimi otoczyła. Przylgnęłam do jego nagiego ciałąa, przeczesując kręcone włosy.
Boże, tak bardzo chcę Cię przelecieć… - wyjęczał mi prosto w usta, przejeżdżając językiem wzdłuż mojej wargi, zanim pocałował mnie namiętnie. Nie mogłam myśleć racjonalnie, kiedy jego duże dłonie odkrywały każdy zakamarek mojego ciała, zsuwając ramiączka od stanika w dół. Zastanawiam się czy wie, że nie jestem już dziewicą? Musi wiedzieć, inaczej nie rozdziewiczyłby mnie w takim miejscu, prawda? Nagle poczułam się oszołomiona, poluźniając uścisk. Oderwał się od moich warg, prawdopodobnie zwrócił uwagę na utratę kontaktu.
Co, kochanie? – jego oczy odszukały te moje. Wyglądał na zatroskanego. Spróbowałam złapać oddech, wciąż przytrzymywał mnie w takiej samej pozycji.
Myślisz, że jestem dziewicą? – zabrałam głos i niecierpliwie czekałam na jego reakcję. Spojrzenie Harrego było puste, wlepił je w nieokreślony punkt za moją głową.
- Szczerze? Nie – zaskoczył mnie odpowiedzią. Nie wiedziałam czy to miało sprawić, że poczuję się z samą sobą trochę lepiej, ale nie sądzę, żebym o to zapytała.
Dlaczego? – naciskałam, a on wywrócił oczami, przenosząc wargi na moje ucho. Poczułam jego gorący oddech, co poskutkowało znajomymi dreszczami. Pocałował mnie w to miejsce, zanim zabrał głos.
- Wsadziłem w Ciebie trzy palce – zostałam jeszcze mocniej przyciśnięta do ściany. Naparł na mnie biodrami, a ja jęknęłam cicho, zdając sobie sprawę, jak bardzo wilgotnieję pod wpływem jego ruchów – A Ty nawet się kurwa nie wzdrygnęłaś. Lubisz na ostro, prawda? – syknął, szybko odpinając mój stanik i odrzucając niepotrzebną część garderoby na podłogę.
Przez cały czas wiedział i nie naciskał?
- A-ale… Jesteś na wizycie. Muszę się upewnić, że dzisiaj dojdziesz – wiedziałam, że moje sprośne słówka podniecą go jeszcze bardziej. Byłam z siebie dumna.
 Zdjął moje ręce ze swoich ramion i pozwolił, żebym ponownie stanęła na podłodze. Prawie upadłam, kiedy on wrócił do wyścielanej ławki. Obserwował uważnie, jak powoli do niego podchodzę.
Klękaj, kurwa – brzmiał ostro i to mnie podekscytowało. Jego nagła zmiana w charakterze, kiedy powiedziałam prawdę pokrywała się z moimi seksualnymi fantazjami. Wypełniłam polecenie, opadając na kolana tuż przed nim. Zerknęłam z przerażeniem wymalowanym na twarzy na jego męskość, wciąż nie mogąc uwierzyć, że jest taki duży. Zimno z podłogi przestało mi dokuczać, kiedy otworzyłam dla niego usta. Natychmiast wplątał palce w moje włosy, wsuwając siebie do moich warg powoli. Mogłam wyczuć słonawy posmak jego skóry i nacisk w buzi. Przejechałam językiem wzdłuż jego nasady i prawie się zakrztusiłam, kiedy zmusił, bym wzięła więcej do ust. Nie zamierzałam przerywać. Wyjęczał cicho moje imię podczas pieprzenia mnie w usta. Robiłam co w mojej mocy, żeby zmieścić go całego, ale minęło sporo czasu, odkąd robiłam to po raz ostatni. Poza tym, jego rozmiar… O mój boże.
Kurwa, Becca. Użyj ręki – wymamrotał, odchylając głowę do tyłu. Starałam się zaspokoić go tak dobrze, jak tylko umiałam. Zadecydowałam się go posłuchać, wolną, niezajętą część chwytając w dłoń. Zaczęłam rytmicznie poruszać jednocześnie ustami i nadgarstkiem. Wzmocnił uścisk na moich włosach. Chyba zadrżał, ale raczej nie był jeszcze blisko. – Zamierzasz połknąć, kochanie? – wydusił z siebie. Podniosłam wzrok, żeby udzielić odpowiedzi. Z jakiegoś powodu, obserwowanie go w takiej sytuacji było bardzo ekscytujące. Wyglądał na podekscytowanego, bezbronnego i bezradnego jednocześnie. Kompletne przeciwieństwo Harrego, którego zapamiętałam z ringu.
Tym razem się zakrztusiłam, kiedy wepchnął swoją męskość głębiej, uderzając o tył mojego gardła wielokrotnie. Przeniosłam rękę na moją wargę i zaczął drżeć, zwiastując to, na co każdy z nas tyle czekał. Przymknęłam oczy, wyczuwając rozlewające się ciepło po wnętrzu moich ust, kiedy w końcu doszedł. Zacisnął palce na ławce, a ja pozwoliłam, by przyjaciel Harrego się ze mnie wysunął. Zakaszlałam kilkakrotnie, próbując złapać oddech i wytrzeć pozostałości po jego orgazmie.
Usłyszałam, jak ciężko dyszy nade mną. Wzdrygnęłam się, kiedy uniósł mnie w górę i pomógł wstać z ziemi. Odgarnął moje włosy ostrożnie z twarzy, spoglądając prosto w oczy.
To było zajebiste – uśmiechnął się szeroko, prezentując dwa dołeczki w policzkach. Zachichotałam w odpowiedzi, opierając czoło o jego ramię. Objął mnie silnymi ramionami. Pocałowałam Harrego w obojczyk, moje drżące i opuchnięte wargi przejechały wzdłuż jego skóry, kierując się do szczęki. Uniósł mój podbródek i pocałował delikatnie. Miałam wrażenie, że usta mi w zdrętwiały i dopiero ta pieszczota sprawiła, że na nowo odzyskałam w nich czucie – Moja – wymamrotał, dźgając mnie w policzek – Moja, moja, moja… - z każdym wypowiedzianym słowem, wbijał palec w inną część mojego ciała. Zachichotałam rozbawiona i podniosłam stanik z podłogi. Dźwięk zapinanego przez niego paska utwierdził mnie w przekonaniu, że nasze spotkanie się skończyło.
ZAYN P.O.V
Jęknąłem. Jasne światła mnie oślepiły, kiedy rozbudziłem się z głębokiego i długiego snu. Nie mogłem uwierzyć, że wylądowałem w pierdolonym szpitalu po rundzie poprzedniej nocy. Byłem tak blisko wygrania najwyższej stawki, dopóki ten dziwak na sterydach się nie pojawił i nie wbił mnie w krawężnik.
Cokolwiek mi podali, z całą pewnością podziałało. Prawie nie czułem bólu w biodrze i twarzy po niecałych dziesięciu minutach. Uśmiechnąłem się do siebie na wspomnienie dziewczyny Harrego, która tutaj przyszła zanim odleciałem. Była bardziej niż wściekła i całkowicie to rozumiem. Jestem kutasem, który ją naćpał. Dla żartu, oczywiście.
Naprawdę nie chciałem jej skrzywdzić. Harry powinien wyjaśnić tą sytuację, ale podejrzewam, że ten palant zamiecie to pod dywan i nic nie powie; będzie czekał, aż zapomni. Nie mogłem mieć bardziej wyjebane na tą sprawę, ale wciąż… Ona się mnie kurwa boi i nie mogę spokojnie przemierzać tych korytarzy wiedząc, że jest tutaj dziewczyna, która jest święcie przekonana, że zgwałcę ją przy pierwszej lepszej okazji. Nigdy do tego nie dojdzie.
Drzwi się otworzyły, a moje oczy spoczęły na Niallu. Uśmiechnął się do mnie i zamknął je ze sobą.
Ey, Zen! Coo tam? – stanął przed moim łóżkiem. Jego blond włosy wyglądały tak, jakby spędził nad ułożeniem ich cały poranek. Chciał mieć fryzurę jak ja, co było kurewsko żałosne.
Boli mnie szczęka, ty zjebie  – jęknąłem – I powinienem wygrać tamtą kasę. Jakkolwiek ma tamten koleś na imię, nie powinien być więcej wpuszczany. Złamał zasady. Nie można rozwalać komuś głowy na krawężniku! – zacząłem nadawać. Chodziło o to, by walczyć bez niczyjej pomocy. Do tego zaliczała się również broń, a pierdolony krawężnik chyba nią jest.
Yeh, ale ma wystarczająco dużo mamony, żeby za to zapłacić. Potrzebujemy go, więc nigdzie nie idzie – poinformował mnie Niall, a ja westchnąłem głośno w poduszkę.
Powiedziałeś mu chociaż o zasadach? – zapytałem, a Niall pokiwał energicznie głową. Ponownie westchnąłem i zacząłem szukać swojego telefonu. Była prawie jedenasta. Siedziałem tutaj od trzech godzin i żadna pielęgniarka, za wyjątkiem Rebeccy oczywiście nie przyszła, żeby mnie stąd wyciągnąć.
Niall zmienił pozycję na bardziej wygodną. Miło z jego strony, że jednak zdecydował się przyjść, skoro cała reszta ma to w dupie. Muszę dowiedzieć się, jak ma tamten facet na imię. Dla świętego spokoju.
Jeszcze raz. Jak on ma na imię? – miałem ochotę walnąć siebie samego w twarz, ciągle o nim nawijałem.
Odkąd Harry dołączył do naszej grupy, tuziny osób się od nas odłączyły i straciliśmy mnóstwo kasy. Wiedzieli, że nie mają z nim szans i dlatego odchodzili. Kiedy inni dowiedzieli się, że zaczynami mieć problemy z pieniędzmi, również zaczęli się wykruszać. Harry zarobił o wiele więcej i teraz musimy zatrzymać go przy sobie jak najdłużej.
 - Uh,Liam. Ta, Liam Payne. 

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 15

- Naprawdę muszę iść – zajęczałam, próbując wydostać się z silnego uścisku Harrego. Trzymał moje uda, a ja siedziałam na jego klatce piersiowej. Kiedy byłam całkowicie ubrana i gotowa do wyjścia, zmusił mnie, żebym usiadła i rozmawiała z nim na idiotyczne tematy. Była szósta rano, a konwersacja z Harrym nie plasowała się na liście moich rzeczy do zrobienia. Zachowywał się dziwnie, jak ktoś zupełnie obcy. Było zupełnie tak, jakby powstawała pomiędzy nami bariera, której nie potrafiłam przekroczyć. Denerwował się i nie potrafiłam tego zrozumieć – Możesz mi powiedzieć, dlaczego zachowujesz się w ten sposób? – zadecydowałam się w końcu zdać to pytanie. Posłał mi puste spojrzenie.
W jaki? – zaczął drążyć, wzmacniając uścisk. Przełknęłam głośno ślinę, starając odsunąć od siebie fakt, że spławia każdego człowieka chodzącego po tym świecie tylko dlatego, że żyje. Nie powinnam się tym  denerwować, bo poza ringiem był całkiem słodki. Przynajmniej w stosunku do mnie. 
Nie wiem, zachowujesz się… Dziwnie – wzruszyłam ramionami, ale moje wytłumaczenie oczywiście nie przypadło mu do gustu, co wywnioskowałam po zdezorientowanym wyrazie twarzy – To, że jesteśmy oficjalnie razem nie znaczy, że coś się zmieniło – oskarżyłam go o niezręczność tej sytuacji. Może nie czuje się komfortowo, bo nigdy wcześniej nie był w związku?
Staram się – roześmiał się miękko – To po prostu dla mnie trochę dziwne… - jego oczy spoczęły na moich ustach, kiedy wypowiadał drugie zdanie. Oczy Harrego były w kolorze zielonego lasu, zamglone i nieczytelne. Ciemna koszulka uwydatniała jego wdzięki, opinała szerokie ramiona i umięśniony tors. Wyglądał zabójczo, jeśli mam być szczera. 
Jeśli nie chcesz tego robić…
Hej, nie przypisuj mi czegoś, czego nie powiedziałem – przerwał mi. Prawie dostałam ataku serca przez jego nagłość – Lubię Twoje towarzystwo. Myślałem, że tamta jedna noc w klubie mnie zadowoli, ale myliłem się. Nie mogę przestać o Tobie myśleć. Becca, Becca, Becca… - zaczął rysować małe kółka na moim udzie. Podążałam wzrokiem za jego ruchami. Przez robocze ubrania, które miałam na sobie, na całe szczęście nie mógł zauważyć, że na ciele pojawiła się gęsia skórka.
Oh – tylko tyle byłam w stanie z siebie wykrztusić. Nagle wyobraziłam sobie Harrego wiszącego nad jakąś dziwką. Próbowałam to powstrzymać, ale nie potrafiłam. Poczułam nieprzyjemne uczucie zazdrości, jednak nie mogłam pozwolić, żeby całkowicie mną ogarnęło. Zgodził się porzucić dawne przyzwyczajenia i wejść w poważny, prawdziwy związek. Dla mnie.
Jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej… - westchnęłam, wzruszając ramionami – Jesteś najczęstszym tematem moich rozmów z Louisem. Poważnie, od dawna nie gadaliśmy o czymś, co w jakiś  sposób nie wiązało się z Tobą – szeroki uśmiech na jego ustach pomógł mi wywnioskować, że jest zadowolony z mojego wyznania. Wziął mnie z zaskoczenia, przyciskając usta do mojej szyi, składając czułe pocałunki na malince, którą zrobił mi zeszłej nocy.
Cóż, teraz jesteś moja – warknął gardłowo, łącząc nasze wargi w pocałunku. Mocnym, namiętnym pocałunku. Całe powietrze dotychczas nagromadzone w moim ciele zaczęło się powoli ulatniać. Jego język za każdym razem próbował zdominować ten mój, ale zawsze byłam tak samo zaskoczona. Ruchy Harrego przyprawiały mnie o szybsze bicie serca, rumieńce na policzkach i pieprzony basen w majtkach. Był cudowny. We wszystkim. Nie mam zielonego pojęcia, jakim cudem go przy sobie zatrzymałam.
Naprawdę muszę iść – sprawdziłam godzinę. Byłam dziesięć minut spóźniona. Pierwszy dzień naszego związku, a już sprawił, że nie przyszłam na czas do pracy. To moje ostatnie wyjście, będą pobłażliwi, prawda?
I co mam robić przez resztę czasu? – zapytał, pozwalając, żebym wyswobodziła się z jego silnego uścisku. Poprawiłam spodnie i przewróciłam oczami w odpowiedzi.
Jestem Twoją dziewczyną, nie mamą – stwierdziłam z rozbawieniem – Zrób cokolwiek. Nie masz treningu?
- Jest piątek. Mam wolne – wytłumaczył szybko. Skinęłam głową, cicho narzucając płaszcz na ramiona i zapinając zamek. Na całe szczęście,  śnieg przestał padać i jego miejsce zajął lód. Nie wiedziałam, co bardziej mnie denerwuje. Prawdopodobnie lód.
Cześć, Harry – uśmiechnęłam się i wstałam z krzesła, wpadając mu w objęcia. Uśmiechnęłam się do siebie, obejmując dookoła korpusu. Odwzajemnił uścisk, trochę za mocno. Pocałował mnie w czoło, zanim się od siebie odsunęliśmy.
Cześć, kochanie -  próbowałam nie uśmiechnąć się w odpowiedzi na pieszczotliwe określenie. Przegrałam walkę. Zaczęłam szukać pęku kluczy. Zostawianie Harrego Stylesa w swoim apartamencie, bo muszę iść do pracy również było dla mnie dziwne. Właśnie szłam w kierunku drzwi, kiedy otoczył moje nadgarstki, trzymając oba w jednej dłoni i ostałam przyciśnięta do ściany drugą. Moje ręce były ponad moją głową, twarz Harrego pozostawała w odległości kilku milimetrów. Poczułam jego gorący oddech i miętowy oddech, co rozpaliło moje zmysły.
Idę na badania kontrolne. Napiszę do Ciebie, ta? – uśmiechnął się, muskając mnie w usta. Przystałam na te słowa, kiwając głową. Jeżeli do mnie napisze, to będzie pierwszy raz od początku naszej relacji.
***
Więc, zepsułem Wam nastrój? – Louis ponownie wpychał się w moje życie, pokazując jak wścibską osobą jest. Przewróciłam oczami, odwieszając swój płaszcz i szalik. Nikogo nie było w biurze odkąd przyszłam i cieszyłam się z tego powodu, przynajmniej nie przyłapali mnie na spóźnieniu.
Dlaczego znowu jesteś na naszej poczcie? – zapytałam tym samym tonem co on, a Louis, jak mogłam się domyślić, również wywrócił oczami. Tak jak ja.
Odpowiedź za odpowiedź – zaproponował, skinęłam natychmiast głową.
- Ty pierwsza – rzuciłam zadziornie, a on wzruszył ramionami. Dlaczego w ogóle się na to zgodziłam? Moja odpowiedź będzie milion razy bardziej interesująca niż jego.
Jestem po prostu kurewsko dobry w sortowaniu listów, więc do mnie zadzwonili – powiedział. Ton jego głosu zmienił się w „jestem dumny ze swojej pracy”. Zmierzyłam go wzrokiem, dochodząc do wniosku, że mówi prawdę. Lou to pewnego rodzaju listonosz. Jeżeli szpital potrzebuje kogoś do sortowania listów, jest na miejscu. Ostatnimi czasy placówka dostaje ich coraz więcej i odkąd święta minęły, żeby odnaleźć jedną ważną wiadomość, trzeba przetrzepać tysiące pozostałych, nieistotnych. Cała piwnica jest w chaosie i nie chciałabym tutaj umrzeć.
Nie, nie zepsułeś nam nastroju – odpowiedziałam szybko. Na twarzy Louisa pojawił się złośliwy uśmiech. Westchnął ostentacyjnie, lokując dłoń na swojej klatce piersiowej.
Czy Rebbeca Smith świntuszyła z Harrym Stylesem? – zapytał z rozchylonymi oczami, uśmiechał się jeszcze szerzej. Pokręciłam przecząco głową na jego zboczone insynuacje, zanim uderzyłam chłopaka w ramię.
Och, przestań – jęknęłam, opadając na obrotowe krzesło. Louis zachichotał do samego siebie, zmagając się z własnym swetrem. Jest takim szczęściarzem, może nosić co tylko chce – Możesz teraz wyjść i zacząć pracować? Zobaczyłam już wystarczająco dużo Ciebie jak na jeden dzień – roześmiałam się, wstając z krzesła i otwierając drzwi od biura.
- W porządku. Do zobaczenia na lunchu – odpowiedział, kręcąc ciałem impertynencko, zanim opuścił pokój. Jeżeli chciał mnie zdenerwować, to mu się udawało. Jest irytujący, ale go kocham. 
Dwie godziny. Tak, dwie godziny czekałam, aż ktoś wejdzie do środka i da mi jakieś zadanie do wykonania. Za każdym razem, gdy pojawiała się w pokoju pielęgniarka, okazywało się, że przychodziła tylko po to, by wziąć bandaż lub koc. I tyle. Nie odzywali się do mnie. Jedynym powodem, dla którego ktoś kiedykolwiek zamienił ze mną słowo był Harry. Może wszyscy o mnie zapomnieli i będę tutaj siedziała przez dwanaście godzin? To byłoby odprężające…
Poderwałam głowę do góry na dźwięk otwierających się drzwi. Doktor Johnson wszedł do środka, rozszerzając oczy na mój widok. Cóż, czas relaksu skrócił się do dwóch godzin.
Hej, potrzebuję Cię. Mamy kolejnego pacjenta – jak na zawołanie wstałam z krzesła, wcześniej upewniając się, że mam telefon w kieszeni i spakowałam wszystkie najpotrzebniejsze przedmioty. Odkąd Harry wyszedł ze szpitala, doktor Johnson pozwalał mi nawet pomagać przy paru chorych. Podobno wzbudzam w nich zaufanie. Pomogłam dowiedzieć się, co zjadł mężczyzna, który narzekał na wymioty. Wyszło na to, że złapał jakąś chorobę weneryczną. Moja praca potrafi być obrzydliwa i zabawna jednocześnie.
- Mężczyzna, kobieta, dziecko? – zapytałam, kiedy wyszliśmy z windy. Zerknął na papiery w swoich dłoniach, odczytując mały druk.
 - Dwudziestoletni mężczyzna. Hej, to nie pierwszy raz – zaczął mnie przedrzeźniać. Moja twarz zaczęła dosłownie płonąć. Nie zostawi w spokoju Harrego, ale ja nie miałam ochoty z nim o tym rozmawiać.
Wypuściłam z płuc nagromadzone powietrze, otwierając drzwi do ssali. Włożyłam rękawiczki i związałam włosy, zanim weszłam do środka. Zabrakło mi oddechu na widok mężczyzny naprzeciwko. Kiedy mnie zobaczył, wywnioskowałam, że był równie zaskoczony co ja. Rozszerzyłam oczy, nie dowierzając, kogo spotkałam.
Witaj, Zayn. To Rebecca, która zrobi Ci szybkie badania kontrolne, w porządku? Jest wyszkolona, więc proszę się nie martwić – doktor Johnson nie przyłożył większej wagi do naszego dziwnego zachowania, rzucając na biurko dokumenty. Nie mogłam uwierzyć. Siedział tam, jego czarne oko było podbite i nabrzmiałe, ciemne włosy w nieładzie i bardzo zmęczony wyraz twarzy. Co do cholery mu się stało?
Psst – szepnął doktor, a ja odwróciłam głowę w jego kierunku. Zaprosił mnie do siebie ruchem ręki i kiedy to zrobiłam, pochylił się nade mną i zaczął mamrotać  do ucha – Dowiedz się co się stało. Mi nie powie i obawiam się, że może dostać infekcji, od czegokolwiek pojawiła się ta rana na jego biodrze – powiedział cicho. Skinęłam twierdząco, zdając sobie sprawę, że wyciągnięcie czegoś z Zayna będzie bardzo trudne. Wręcz niewykonalne.
Zebrałam w sobie całą odwagę, którą posiadałam, zagłębiając się w lekturę jego dokumentów – Daj mi znać, jeżeli te informacje są prawdziwe – powiedziałam chłodno, przejeżdżając palcem wzdłuż jego biografii. Obserwowałam go kątem oka. Milczał, ale skinął głową.
Zayn Malik, dwadzieścia lat, 78 kilogramów. Mieszkasz na południu, kompleks 41, i jesteś bezrobotny – ostatnie słowa zabrzmiały bardziej nieuprzejmie, niż początkowo planowałam. Czekałam, aż się odezwie, ale tego nie zrobił. Po prostu siedział, z tą samą kurewsko idiotyczną miną. Jakim cudem jest bezrobotny? Widzieliście jego ubrania? Miał na sobie zaprojektowane przez siebie Jordany i jeansy od projektanta. Takie same założył w klubie.
-  Zgadza się – w końcu zabrał głos, który był szorstki. Wyglądał okropnie, jak pozbawiony życia. Ktoś musiał mu mocno skopać dupę. Miałam nadzieję, że bolało jak cholera, biorąc pod uwagę to, że zasłużył – Hej, przepraszam  - powiedział, ale nigdy nie przyjmę jego przeprosin. Naćpał mnie z jakiegoś powodu i jeszcze nie  dowiedziałam się, z jakiego. Nieważne co to było – jest dupkiem.
- Cokolwiek. Co się stało? – zapytałam, a on zesztywniał. Przewróciłam oczami i podniosłam podobnie wyglądające dokumenty dotyczące jego ciśnienia krwi. Chwyciłam rękaw i pompkę do rąk zanim odwróciłam się w jego stronę ponownie. Zajęłam miejsce na łóżku bruneta, przygotowana do wykonania podstawowych badań.
- Nie wiem, nie przypominam sobie – oczywiście, że kłamał. Nie patrzył na mnie i głos mu drżał.
Okej… - podciągnęłam jego rękawki powoli, starając się nie nawiązywać kontaktu ze skórą Zayna. To było prawie niemożliwe, a moje palce przejechały kilkakrotnie po chłodnej, opalonej fakturze. Miał całe przedramię pokryte tatuażami, duży mikrofon wyróżniał się szczególnie. Dlaczego sobie go zrobił? Sprawiło, że wyglądał gorąco, ale wciąż… Gorąco? Nazywam faceta, który mnie naćpał gorącym?
Mogłam wyczuć na sobie jego uważne spojrzenie, zachowywał się podobnie jak Harry. Nie miałam w jego towarzystwie motylków, jak to zdarzało się podczas spotkań z kędzierzawych, ale nie mogłam powstrzymać się przed spoglądaniem co chwilę w jego cudowne, błyszczące, czekoladowe oczy. Uśmiechnął się złośliwie, a kiedy wpompowałam trochę powietrza, zaczął oddychać ciężej. Na pewno był oszołomiony.
Co się naprawdę stało? – zapisałam numery, które wyskoczyły i odważyłam się ponownie na niego zerknąć. Milczał – Okej, potrzebuję czegokolwiek, inaczej zostaniesz zabrany na badania, które będą kurewsko bolały – skłamałam. Jeżeli nic mi nie powie, będzie leczony na coś, co lekarze myślą, że choruje. Co prawdopodobnie źle zadziałałoby na, cokolwiek ma na biodrze.
Dobra – westchnął, wracając na łóżko. Uśmiechnęłam się triumfalnie, odkładając arkusz danych na biurko i czekając, aż ponownie zabierze głos – Wczoraj brałem udział w bardzo brutalnej walce – powiedział odruchowo. To było oczywiste, że się bił. Dlaczego się tak przed tym opiera?
Było w to wplątane coś metalowego? -  naciskałam.
Tak, łom od strony rin-  – nagle przerwał – Jakiś łom z chodnika – zakończył, ale mu nie uwierzyłam. Chciał powiedzieć ring? Nie mógł być bokserem, jest za chudy. Jestem w stu procentach pewna, że miał mięśnie, ale to nie są mięśnie mężczyzny, który trenuje prawie cały dzień. Harry takie miał.
- Gdzie to się stało? – drążyłam. Teraz był zobowiązany do udzielenia jakiejś konkretnej odpowiedzi.
Jestem skołowany – szybko zmienił temat, a ja przygryzłam wargę sfrustrowana. Cokolwiek się wydarzyło, musiało to dotyczyć jego ego. Pewnie nie chciał się przyznać, że ktoś skopał mu dupę – Jestem też zmęczony – dodał. Westchnęłam ciężko.
Cokolwiek, prześpij się. Będę tutaj, kiedy się obudzisz – uśmiechnęłam się do niego, ale jedynie skinął głową i zamknął oczy.
Obserwowałam, jak dosłownie odlatuje na moich oczach w przeciągu kilku minut. Nie kłamał mówiąc, że jest zmęczony. Cóż, przynajmniej raz powiedział coś prawdziwego.
Zdecydowałam się obejrzeć dokładnie arkusze, które wypełniłam, żeby mieć pewność, że nic nie przeoczyłam. Był wystarczająco zdrowy, żeby z tego wyjść i prawdopodobnie opuści szpital jak nowonarodzony. Wciąż go nie rozumiałam. Kim do cholery był? Dlaczego stawił się na walce Harrego i w  Belmont Hall tamtej nocy? Z tego co wywnioskowałam, Harry i  Zayn się nie przyjaźnili. Dobrze, że nie spotkałam więcej tego blondaska. To jedynie pogorszyłoby sytuację.
Zayn wyglądał jeszcze bardziej nieswojo, kiedy spał. Siedziałam i czekałam. Jego wyniki były piękne, stały rytm utrzymywał się przez cały czas. Jego ciśnienie krwi i poziom cholesterolu również były w normie i jeżeli nie widziałabym, jak wygląda, stwierdziłabym, że jest ideałem zdrowego człowieka. Pod biologicznym względem, oczywiście.
Nie zwróciłam większej uwagi na jego intensywne cechy. Jego szczęka była dobrze zarysowana, kształtna i czysta. Miał również piękne włosy, ale nic nie mogło równać się z lokami Harrego. Przestałam myśleć o Zaynie i skupiłam się na Harrym. Miał do mnie napisać. Sytuacja była niejasna i jedyną rzeczą, na którą miałam teraz ochotę było rzucenie go na łóżko i sprawienie, żeby błagał.
Oh, przestań. Zganiłam siebie samą. Moje podświadomość się odezwała i postanowiłam jej posłuchać.
Wyciągnęłam telefon, nie dostałam żadnej wiadomości. Była dziewiąta piętnaście, przede mną jeszcze dziewięć godzin. Utknęłam tutaj z Zaynem i chciałam strzelić sobie w głowę.
Becca, mogę Cię stąd wyciągnąć? – doktor Johnson wszedł do środka, zerkając odruchowo na Zayna, zanim zatrzymał swoje spojrzenie na mnie. Wyglądał na zniecierpliwionego i widocznie czekał na odpowiedź. Czyli jednak Bóg istnieje…?
Tak, on śpi – odpowiedziałam, a on skinął głową. Schowałam komórkę do kieszeni i podeszłam bliżej drzwi, żeby wysłuchać jego poleceń. Westchnął, zanim skrzyżowaliśmy spojrzenia.
Ktoś w pokoju 307 potrzebuje badań kontrolnych, jeśli nie masz nic przeciwko – poinformował. Cicho jęknęłam, dopiero po jakimś czasie zdając sobie sprawę, że zareagowałam bardzo niegrzecznie. Doktor Johnson chyba nie zwrócił na to uwagi, bo wyprowadził mnie z pokoju Zayna. Przystałam na to z przyjemnością; wszystko jest lepsze od spędzania czasu z nim. Moje buty obijały się o podłogę, kiedy szłam w kierunku pokoju numer 307. Nie dostałam żadnych dokumentów, co świadczyło o tym, że pacjent jest u nas po raz pierwszy, albo doktor zostawił je u siebie na biurku. Westchnęłam, mając nadzieję, że nie będę musiała po nie iść.
Pielęgniarki zgromadziły się na końcu korytarza, szepcząc coś do siebie. Przewróciłam oczami na ich widok. Są tak kurewsko irytujące i szukają problemu we wszystkim. Szczerze – kogo obchodzi to, że rzucił Cię chłopak? Nie ma powodu, żeby wspominać o tym milion razy dziennie i szukać u ludzi współczucia. Najgorsze był o to, że im się to podobało. Właśnie dlatego do nich nie pasowałam. Nie podobało mi się plotkowanie i dzielenie się z innymi swoimi prywatnymi problemami. Byłam szczęśliwa, że oddychałam. Szkoda, że reszta ludzi tak nie myśli.
Numer 307 pojawił się przede mną . Westchnęłam, zanim ścisnęłam klamkę i weszłam do środka. Zamknęłam je ostrożnie, zanim natrafiłam na znajomą twarz.
 - Cześć, piękna