Uwaga! Pojawią się sceny erotyczne.
HARRY’S P.O.V
- Zostań tutaj, zaraz wrócę – powiedziałem, ostrożnie ją od siebie odsuwając. Chociaż bardzo podobała mi się pozycja, w której aktualnie trwaliśmy, pójście do toalety było ważniejsze niż korzystanie z bliskości bioder Becci. Skrzywiła się i rozejrzała po pomieszczeniu. Była kurewsko piękna we wszystkim, co robiła. Zauważyłem, jak jej oczy rozszerzają się na widok nawet najmniejszych przedmiotów, chyba po raz pierwszy miała do czynienia z tak „wytwornymi” aspektami życia. Jeżeli nie zacznie mnie wykorzystywać, czerpałem przyjemność z zabierania jej w takie miejsca. Kurwa, prawdę mówiąc, nigdy nie przychodziłem na takie imprezy, ale skoro wiedziałem, że ona za nimi przepada…
- Z nikim też nie rozmawiaj – dodałem. Westchnęła i usiadła na stołku. Zachowywałem się jak kutas, wydając jej polecenia, ale czułem się do tego zobowiązany. Poza tym nie chciałem, żeby rozmawiała z kimś nieodpowiednim, albo została uprowadzona przez zboczeńca, który niedawno się rozwiódł. Przychodzili tutaj różni ludzie, każdy z nich miał inną historię. Prawie tak jak Becca. Ona jest inna od wszystkich.
Przeszedłem przez salę balową, starając się nie wdawać w żadną konwersację. Kiedy jakaś kobieta otwierała usta, żeby coś powiedzieć, odwracałem głowę i udawałem, że do kogoś macham. Chciały ode mnie tylko seksu i nie miałbym nic przeciwko, gdyby nie fakt, że przyprowadziłem tutaj Beccę i nie jestem aż takim palantem. To znaczy, staram się nim nie być. Otworzyłem drzwi od męskiej łazienki ramieniem. Było pusto, więc rozpiąłem spodnie i stanąłem przed pieprzonym pisuarem. Kurwa, chciało mi się szczać odkąd weszliśmy do tego gównianego miejsca, a Becca obok nic nie ułatwiała.
Drzwi się otworzyły, a ktoś zajął miejsce obok mnie. Cóż, okej… To nie tak, że jest rząd wolnych pisuarów, a ktoś zdecydował się na ten niebezpiecznie blisko. Zerknąłem w kierunku tamtej osoby. Zayn. Kurwa.
- Cześć, stary – uśmiechnął się, a ja przewróciłem oczami. Przecież mu kurwa nie odpowiem, kiedy sikam – Dziwne, że utknąłeś tutaj z nią – dodał. Zacisnąłem pięści na porcelanowym pisuarze.
- Możesz się nie odzywać, kiedy szczam, kurwa? – warknąłem, chowając kutasa do bokserek, po czym wsunąłem je na tyłek. Roześmiał się, więc postanowiłem odwrócić się tyłem do niego i wyjąć papierowy ręcznik ze stojaka. Sprawdziłem godzinę na telefonie. Ósma trzydzieści. Dźwięk lejącej się wody wyrwał mnie z zamyślenia, odwróciłem głowę w kierunku Zayna, który mył ręce.
- Tak jak mówiłem… - roześmiał się – Dlaczego ona? – zapytał.
- Co masz na myśli? – wsunąłem telefon z powrotem do kieszeni. Zayn wyciągnął papierosa, odpalając to śmierdzące gówno po włożeniu pomiędzy wargi.
- Po tej niezliczonej ilości dziewczyn, którym to zrobiliśmy utknąłeś z NIĄ? – zapytał. Ton jego głosu i bzdury, które wygadywał sprawiły, że poczułem nieprzyjemny uścisk w żołądku.
- Nie wiem, odpierdol się – odsunąłem się od niego, zmierzając w stronę drzwi. Znowu usłyszałem wkurwiający głos bruneta, więc przewróciłem oczami i odwróciłem się.
- Powiedziałeś jej?
- Powiedziałem jej o którym? – parsknąłem z delikatnym uśmiechem. Wzruszył ramionami, gasząc papierosa na śmietniku. Obserwowałem, jak popiół z papierosa opada na ziemię. Zayn się nie przejmuje, więc dlaczego ja miałbym to robić? To miejsce prawdopodobnie zapłaciłoby komuś osiem milion dolarów za sprzątanie kibla. Osiem milionów dolarów? Chyba za bardzo tęsknię za Ameryką.
- O obu – wyczułem w jego głosie rozbawienie. Przygryzłem dolną wargę i ledwo zauważalnie pokręciłem głową.
- Nie, nie powiedziałem - Zayn roześmiał się nonszalancko.
- Jesteś takim kutasem dla kobiet, wiesz? – byłem o krok od rozwalenia mu nosa pięścią.
- Taa, dzięki. Zdążyłem zauważyć – odwróciłem się, żeby wyjść, ale jego ręka złapała mnie za ramię.
- Przychodzisz dzisiaj? – zapytał. Wyrwałem się z uścisku chłopaka i powróciłem na salę balową. Może się odpierdolić. Becca na mnie czeka.
BECCA’S P.O.V
Siedziałam grzecznie na stołku, patrząc jak wszyscy tańczą. Zdążyłam wypić swoją szklankę wody, a zamówienie nowej prawdopodobnie stratą, ponieważ miałam zamiar stąd wyjść, jak tylko Harry wróci. Jego wysoka sylwetka mignęła mi przed oczami, co skomentowałam szerokim uśmiechem. Nikt nie próbował ze mną rozmawiać, ani nawet patrzeć. Byłam po prostu kolejną osobą tutaj i bardzo mnie to cieszyło.
- Przepraszam, że to tak długo zajęło, ktoś wymiotował w łazience – powiedział. Wstałam z krzesła.
- Lepiej o tym nie rozmawiajmy – wytknęłam język w jego kierunku. Oplótł mnie ręką w talii, prowadząc w kierunku wyjścia. Zostałam przepuszczona w drzwiach, a oczy Harrego po raz ostatni spoczęły na budynku, zanim wyszliśmy na chłód. Ilość śniegu była obłędna, naprawdę pokrywała całą ziemię. Chodnik miał może pięć centymetrów, a wszystko zostało zasłonięte. Ostatnio padało coraz mocniej i mocniej, zaczynałam się wściekać.
- Nie masz kaptura? – Harry przyjrzał mi się uważnie. Pokręciłam przecząco głową – miałam na sobie tylko płaszcz, oczywiście niewyposażony w pieprzony kaptur. Hazz westchnął ciężko i zsunął ze swoich ramion kurtkę, umieszczając ją na moich. Zachichotałam, kiedy materiał okrył mi głowę, a on mi zawtórował. Złapaliśmy się i dosłownie pobiegliśmy w kierunku samochodu – Kurwa – wymamrotał, dotykając całego mojego ciała w poszukiwaniu czegoś. Zamarłam pod wpływem dotyku Harrego. Zauważył, że jego ręce zbadały chyba każdy zakamarek mojej sylwetki i skomentował to zadziornym uśmiechem. Westchnęłam, kiedy musnął mnie po piersiach.
- Harry – westchnęłam. Wzruszył lekceważąco ramionami.
- Znalazłem – wyjął klucze od samochodu z kieszeni niedaleko mojego biodra. Skinęłam głową, czekając aż otworzy drzwi. Kiedy już to zrobił, nie marnowałam czasu. Od razu wślizgnęłam się do środka i zapięłam pas bezpieczeństwa. Jego loki kilkakrotnie podskakiwały, śnieg zaczął je pokrywać, kiedy okrążył samochód i w końcu zajął miejsce na siedzeniu kierowcy.
- Gdzie? – zapytał i tym razem to ja wzruszyłam ramionami.
- Boję się, że jeżeli pójdziemy do Ciebie, śnieg nas zasypie – spojrzałam na niego. Harry zagryzł zęby w głębokiej zadumie.
- Możemy iść do Ciebie? – zasugerował. Jeżeli pójdziemy do mnie, jedyną rzeczą, jakiej będę chciała to sen. Towarzystwo nie będzie potrzebne.
- Kiedy masz następną walkę? – nie mogłam uwierzyć, że go o to pytam. Zmarszczył brwi, zmieniając pozycję na fotelu na wygodniejszą.
- Uh…W poniedziałek. Tak, mam jedną w poniedziałek – odgarnął kręcone włosy do tyłu. Wypadam z mojego skrupulatnie zaplanowanego rozkładu, co się ze mną dzieje? Dlaczego zaczynam się interesować jego walkami? – Przyjdziesz? – oderwał mnie od rozmyśleń. Nie potrafiłam stwierdzić czy naprawdę chce, żebym przyszła, czy może się niecierpliwi w oczekiwaniu na odpowiedź.
- Jeżeli podrzucisz mnie do apartamentu, to tak, przyjdę w poniedziałek – zaproponowałam. Wiedziałam, że nie spodobał mu się ten pomysł. Westchnęłam sfrustrowana, opierając łokieć na drzwiach samochodowym – Coś nie tak? – zapytałam.
- Właśnie nie wiem, co jest nie tak. Chcę, żebyś przyszła w poniedziałek, ale nie chcę, żeby ta noc się kończyła tak szybko – powiedział szczerze. Jego słowa spowodowały, że przyjemne ciepło rozlało się po moim sercu. Niestety, jeżeli spełnilibyśmy obie zachcianki Harrego, odpuściłabym sobie pracę jutro i wściekła się z tego powodu tak bardzo, że nie miałabym ochotę na spotkanie.
- Co to jest? – wskazałam na przestrzeń pomiędzy nami. Harry pociągnął za sprzęgło, wyjeżdżając z parkingu ostrożnie. Poczekał, aż światło zmieni się na czerwone, zanim zdecydował się kontynuować rozmowę.
- Co jest czym? – zapytał zdezorientowany.
- To. My. No wiesz, kim dla siebie jesteśmy? – wskazałam na większą przestrzeń pomiędzy nami, starając się pokazać mu za pomocą gestów o czym mówię. Pytanie z całą pewnością go zdumiało, bowiem przygryzł wewnętrzną stronę policzków. Zerknął na światła, chyba modlił się, żeby w końcu zmieniło się na zielone i miałby pretekst do uniknięcia rozmowy.
- Nie wiem. A Ty, jak myślisz? – zrzucił to na mnie. Wywróciłam oczami, komentując w ten sposób jego dziecinną odpowiedź. Wzięłam głęboki oddech w celu oczyszczenia umysłu.
- Też nie wiem. Zapraszasz mnie na randkę, a potem wkurzasz się, kiedy nie chcę przyjść na Twoje walki. Zawracasz dupę Louisowi, a potem nawet do mnie nie piszesz – wyrzuciłam z siebie wszystkie wady, które w nim dostrzegłam. Światło się zmieniło, a on jeszcze mocniej zacisnął ręce na kierownicy, podobnie czyniąc ze szczęką. Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy, kiedy przyśpieszył na jednej z ulic. Na pewno przekroczył dozwoloną prędkość, złapanie nas przez policję jest tylko kwestią czasu. Przestałam czekać na odpowiedź. Po prostu patrzyłam przez okno, obserwując domy, które stawały się coraz podobniejsze do siebie. Byliśmy coraz bliżej mojego apartamentu i bardzo się z tego powodu cieszyłam. Jeżeli rozstaniemy się w takiej atmosferze, nie ma mowy, żebym przyszła w poniedziałek.
- Dobranoc – powiedziałam oschle, gdy zaparkował naprzeciwko mieszkania. Zerknęłam na niego, ale wciąż milczał. Czyli co, teraz jest niemową?
- Nigdy nie miałem, um… - potarł kciukiem i palcem wskazującym o usta, starając się znaleźć odpowiednie słowo – Dziewczyny. Tak, nigdy nie miałem prawdziwej dziewczyny – wpatrywał się tępo w przestrzeń. Nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego mi to mówi, ale z jakiegoś powodu postanowiłam słuchać – Jeżeli pytasz mnie czy jesteśmy razem, nie mogę odpowiedzieć, bo nie wiem jak to działa – uśmiechnął się zawadiacko, a ja poczułam, jak ogromny ciężar spada z moich ramion.
Zdawałam sobie sprawę z zamiłowania Harrego do romansów. Miliony gazet i magazynów temu dowodziły. Jednak sposób, w jaki się do mnie zwracał w tym momencie kompletnie zaprzeczał jego opinii wykreowanej przez media. Był wrażliwy na mój wkład, chociaż otwarcie się do tego nie przyznawał. Z jednym, malutkim wyjątkiem; zapytał, jakie spodenki powinien założyć na jedną z walk. Okoliczności w końcu pozwoliły mi poczuć się komfortowo.
- Więc – westchnęłam, a jego oczy napotkały moje – Zabrałeś mnie do restauracji. Zabrałeś mnie do klubu. Zostałam osobiście zaproszona na dwie Twoje walki w Londynie i zaprowadziłeś mnie na imprezę, o której wcześniej nawet nie mogłam pomarzyć. Zawiozłeś mnie nawet do swojego mieszkania… Wszystkie te rzeczy zaliczają się do kategorii „Chcę być kimś więcej, niż tylko przyjaciółmi”, zgodzisz się ze mną? – ścisnęłam kurczowo telefon, oczekując na reakcję. Jakąkolwiek. Otrzymałam tylko zrezygnowane westchnięcie i zmarszczone brwi.
- Wiesz, że wyjeżdżam za miesiąc, tak? – zapytał, a jego słowa zbiły mnie z tropu. Chce mnie spławić.
- Tak, zdaję sobie z tego sprawę. To znaczy nie? – musiałam dostać prostą i wyraźną odpowiedź. Kiedy ostatni raz wysnułam wnioski, byłam w błędzie.
- To nie ma sensu, skoro niedługo wyjeżdżam – powiedział. Chłodno. Ton jego głosu i język ciała sprawił, że poczułam się źle. Jestem głupia, nie powinnam w ogóle rozpoczynać tego tematu.
- Okej… - otworzyłam drzwi od auta i wyszłam, zamykając je ze sobą. Obcasy moich butów odbijały się o twardy cement. Nie odwróciłam się przez ramię, bo wiedziałam, że jeżeli to zrobię, będę bardziej zaniepokojona niż w tej chwili. Świadomość, że nigdy nie będziemy w stanie przenieść naszej relacji na wyższy poziom bolała bardziej, niż mogłam podejrzewać.
Fuknęłam pod nosem, otwierając frontowe drzwi. Nie wiedziałam czy odjechał, czy może obserwuje mnie, ale miałam to gdzieś. Jeżeli mnie nie chce, powinnam się nie przejmować i ruszyć dalej. Wyjeżdża za miesiąc, jestem taka głupia… Znajomy szwajcar przywitał się ze mną sympatycznie. Posłałam mu ciepły uśmiech, nie mając ochoty na rozmowę. Moje buty cały czas hałasowały, kiedy zmierzałam w kierunku windy. Przeczytałam świecący napis. Piętro 19.
Nagle usłyszałam czyjeś pośpieszne kroki. Jakaś część mnie pomyślała, że to Harry, ale druga próbowała przekonać tą pierwszą, że to po prostu jakiś mieszkaniec, który jest już spóźniony. Obserwowałam uważnie wyświetlacz, a numer na nich drastycznie spadał w dół.
Pisnęłam cicho, kiedy ktoś złapał mnie za ramię i zmusił do odwrócenia się. Zmiażdżył moje usta w pocałunku, dużymi dłońmi chwytając za twarz w pieszczotliwym geście. Smak wypitego przez niego drinka rozpalił moje zmysły. Dosłownie rozpływałam się pod wpływem dotyku chłopaka. Usłyszałam, jak drzwi od windy się otwierają. Harry nie marnował czasu i wepchnął nas do środka. Nie pomyślałam nawet, żeby zerknąć czy ktoś jest w środku. Na całe szczęśnie, nikogo nie było.
Jego język był dominujący, a ręce nie pozwalały wykonać żadnego gwałtownego ruchu. Dążył do tego, żeby mnie zdominować, sprawić, żebym uległa. Działało, wygrywał. Uderzyłam plecami o ścianę windy, kolejny dźwięk oznajmił, że drzwi się zamknęły. Złapał mnie mocno za talię, zmuszając, bym oplotła go udami w pasie. Wstrzymałam oddech, odsuwając się odrobinę.
- Co... – próbowałam coś z siebie wykrztusić, ale ułożył palec na moich ustach. Spojrzałam mu głęboko w oczy, a jeden, zbłąkany kosmyk jego kręconych włosów opadł na mleczne czoło Harrego. Przez zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne musiałam ogarnąć loki na bok, uzyskując gardłowy jęk.
- Chcę tego – wyszeptał prosto w moje usta, pochylając się, żeby ponownie mnie pocałować. Rozszerzyłam oczy ze zdziwienia, nie wierząc w to, co mówi. Chce tego? Chce związku? Być może za dużo myślę, ale jeżeli nie naciśniemy przycisku z piętrem, winda z całą pewnością zjedzie na dół.
Odepchnęłam go od siebie, wciskając numer 16 i obserwowałam, jak liczba stopniowo wzrasta. Otoczył mnie ramionami od tyłu, zmuszając do obrócenia się przodem do niego. Pisnęłam w odpowiedzi, kiedy poczułam jego usta na wrażliwym punkcie za moim uchem. Bardzo przyjemne. Właśnie się zgodził na związek ze mną.
- Jesteś teraz moja, hm? – zapytał zadziornie. Nie mogłam się powstrzymać i wywróciłam oczami. Złapałam za kołnierzyk koszulki Harrego i przyciągnęłam go do siebie, złączając nasze usta w pocałunku. Drzwi od windy zostały otwarte, a chłopak wypchnął nas na korytarz. Przecenił moją równowagę, kiedy popchnął mnie naprzeciwko drzwi jakiegoś mieszkania. Bardzo mocno. Zostałam odciągnięta przez silne ramiona chłopaka od drewna. Zdecydował się zanieść mnie na rękach jak przykładny mąż pannę młodą. Drzwi się otworzyły, a bardzo zły mężczyzna wysunął się ze środka mieszkania.
- Hej! Co do kurwy?! Nie macie mi nic do powiedzenia?! – krzyknął. Z każdym wypowiedzianym słowem jego głos stawał się coraz głośniejszy. Cholera, chyba za nami podążał. Harry odwrócił się przez ramię, żeby zerknąć na niego z rozbawieniem. Harry jest zawsze rozbawiony. Podchodził do życia w bardzo beztroski sposób.
- Sorry, stary – odpowiedział spokojnie. Oczy faceta rozszerzyły się w akcie zdziwienia.
- Och, um… Taa… Jest w porządku! Betty, Harry Styles jest w naszym budynku! – obkręcił się na pięcie i wszedł z powrotem do mieszkania. Zerknęłam na Harrego, ale on po prostu wzruszył ramionami, kontynuując niesienie mnie do mojego apartamentu.
- Powinniśmy wejść, zanim tutaj wróci – zostałam odstawiona na ziemię. Skinęłam głową i zaczęłam grzebać w kieszeniach w poszukiwaniu kluczy. Dzwoniący obiekt natychmiast wpadł mi w dłonie. Wsunęłam go do dziurki i pchnęłam pewnie mahoniowe drzwi. Harry ponownie wziął mnie w objęcia, złączając nasze w pocałunku, kiedy zaczęłam ściągać z siebie płaszcz. Upuściłam klucze na podłogę i próbowałam zamknąć wejście od mieszkania za naszymi plecami.
Moje dłonie powędrowały w kierunku jego paska u spodni, odpinając zatrzask, gwałtownie przesuwając je w stronę marynarki. Wsunęłam ręce pod materiał, zsuwając ją z barków na ramiona zachęcająco.
- Woah, ludzie! – krzyknął Louis. Zastygłam w bezruchu, odruchowo zamykając oczy, zanim zerknęłam na zaskoczonego Louisa.
- Cześć, Lou – Harry uśmiechnął się z rozbawieniem. Odsunęłam się od chłopaka z burzą loków na głowie, przełykając głośno ślinę. Złapałam oddech i poprawiłam włosy. Zerknęłam na przyjaciela, nie wiedząc, że klucz, który kiedyś mu podarowałam zostanie wykorzystany w momencie, kiedy jestem sam na sam z Harrym.
- Dlaczego znowu tutaj jesteś? – zapytałam przez zaciśnięte zęby. Szatyn wywrócił oczami, komentując moją złość ostentacyjnym westchnięciem.
- Przysięgam, że to zbieg okoliczności! Przyszedłem, żeby zobaczyć czy tutaj jesteś. Chciałem zapukać, ale mam dla Ciebie paczkę. Wszedłem do środka, bo ktoś mógłby ją zabrać – wytłumaczy. Tamten ogromny mężczyzna piętro wyżej chyba naprawdę mnie znienawidzi za doprowadzenia do takiej sytuacji.
- Kochanie, to nic takiego – Harry postąpił krok do przodu. Moje serce zaczęło bić szybciej, kiedy nazwał mnie „kochaniem”. O mój Boże, to zdecydowanie coś nowego.
- Właśnie miałem wychodzić… - Louis roześmiał się skrępowany, zanim wziął do ręki płaszcz. Odetchnęłam, wyprzedzając go, żeby otworzyć mu drzwi. Ewentualnie nawrzeszczeć.
- Stary, śnieg pada! – krzyknął Harry, kiedy Louis wyszedł na korytarz. Zerknęłam w jego kierunku zszokowana. Dlaczego nikt nie jest wkurzony tak bardzo jak ja?
- Klucze – wyciągnęłam rękę, a Louis rozszerzył oczy ze zdziwieniem.
- Serio? – jęknął. Skinęłam głową w ramach potwierdzenia, nie zamierzam więcej ryzykować – W porządku – burknął, umiejscawiając mały, srebrny pęk kluczy w moją dłoń. Uśmiechnęłam się, przyciągając go do siebie w celu przytulenia. Może jestem bipolarna, ale Lou wciąż pozostaje moim najlepszym przyjacielem.
- Harry wygrał i cóż… Wróciliśmy do domu – roześmiałam się, nawiązując do wiadomości, które mi wysłał. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, zostałam wciągnięta do swojego apartamentu. Zatrzasnęłam drzwi i westchnęłam z ulgą.
Wróciłam myślami do wszystkiego, co się dzisiaj wydarzyło. Jeżeli Harry mówił poważnie, mam teraz chłopaka. Z jakiegoś powodu fakt, że byliśmy razem jest czymś teoretycznie nierealnym. Jest sławny, a teraz jest również moim chłopakiem. Nigdy przedtem nie miał dziewczyny, a tutaj proszę, pojawiam się ja, z wysoko podniesioną głową dzierżąc ten tytuł. Kiedy odwróciłam się na pięcie, zielone oczy Harrego studiowało moją sylwetkę.
- Przepraszam za niego – westchnęłam, zsuwając ze stóp buty i powoli zbliżając się w jego kierunku. Wzruszył ramionami, przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej – Więc… Naprawdę to robimy? – zerknęłam na chłopaka. Oddychanie stało się naprawdę trudne, kiedy patrzył na mnie w ten sposób.
Kiwnął głową z zadziornym uśmiechem – Becca, moja dziewczyna – ugiął nogi. Nasze twarze się spotkały, dopóki nie poczułam jego silnych ramion oplatających moją talię. Oplotłam nogi na tułowiu Harrego, podobnie czyniąc z dłońmi na szyi. Szybko odnalazł sypialnię, otwierając ją mocnym kopnięciem. Znalezienie tego miejsca nie było trudnym zadaniem, biorąc pod uwagę fakt, że oprócz łazienki, to jedyny pokój.
Nastrój w pomieszczeniu z filuternego zmienił się w absolutnie intymny. Jego ruchy przestały być takie niecierpliwe, a zaczęły bardziej powolne. Delektowałam się tym. Praca w tym momencie latała mi koło tyłka, Harry był tutaj ze mną i zgodził się na przeniesienie naszej relacji na wyższy poziom. Palce chłopaka powędrowały w kierunku mojej koszulki, podciągając ją w górę i ostatecznie ściągając przez głowę. Jego usta zaatakowały moją szyję, zmierzając do piersi. Zostałam ostrożnie ułożona na łóżku, a on skorzystał z okazji i również zrzucił z siebie bluzkę.
Temperatura wzrastała, puls przyśpieszał za każdym razem, gdy się zbliżał. Jęknął prosto w mój brzuch, pozostawiając w tym miejscu dróżkę wilgotnych pocałunków. Skóra pokryła się gęsią skórką, a dłonie odnalazły sposób, by odszukać jego włosy i odgarnąć loki z czoła. Mruknął gardłowo w odpowiedzi. Legginsy, które dzisiaj założyłam nie miały szans w starciu z jego lepkimi dłońmi.
Jęknęłam, czując jak zsuwa materiał w dół moich bioder. Pomogłam mu, odsuwając od siebie czarny materiał. Podniósł moją nogę, umiejscawiając ją na jego ramieniu. Nie mogę uwierzyć, że znowu do tego dojdzie. Zaczęłam pragnąć dotyku Harrego, tak samo jak podczas pamiętnego prysznica. Trudno było mi przyzwyczaić się do świadomości, że od teraz to będzie działo się naprawdę.
- Oh, Harry – westchnęłam, obserwując, jak duża dłoń chłopaka podąża w kierunku mojego uda. Zostawił pocałunek na delikatnej skórze, później podnosząc jeszcze kolejną nogę, która podzieliła los taj drugiej. Nie mogłam normalnie oddychać, a to, jak rozkładał wszystko w czasie był bolesny i podniecający. Doskonale wiedział co robi.
- Co teraz czujesz? – zapytał, pocierając przód moich majtek. Zakaszlałam, wziął mnie z zaskoczenia. Jęknęłam w odpowiedzi, on uśmiechnął się łobuzersko. Ściągnął bieliznę z mojej dosłownie płonącej skóry, materiał upadł mi wzdłuż kostek. Prawdopodobnie będę musiała golić się codziennie, skoro jesteśmy razem.
- Jesteś taka piękna, skarbie – zagruchał, dotykając ustami mojego uda – Tatuaż? Musiałem go przegapić ostatnim razem – zachichotał, nawiązując do małego tatuażu na kości biodrowej. Odetchnęłam, czując jak jego dłonie ponownie torując sobie drogę do wewnętrznej strony moich ud.
Chciałam coś powiedzieć na temat nowego znaleziska Harrego, ale byłam zbyt przytłoczona.
Miałam wrażenie, że zaraz eksploduję od jego dotyku, ale moje ciało odmówiło, pozostając w tej samej, komfortowej pozycji. Moment, w którym język chłopaka wylądował właśnie tam sprawił, że gwałtownie wciągnęłam powietrze do płuc. Odruchowo podniosłam plecy z miękkiego materaca łóżka, a niski szmer wydobył się spomiędzy moich drugich ust. Zaczynałam szaleć, kiedy jego język pracował w najbardziej intymnym miejscu, był po prostu za dobry w tych sprawach – Kurwa – wymamrotał. Przekleństwa nigdy wcześniej mnie nie podniecały. Do teraz. Zadał głowę, a jego palec wskazujący zajął miejsce języka kila sekund później. Przygryzłam dolną wargę, starając się nie jęczeć zbyt głośno. Moi pojebani sąsiedzi są wystarczającym powodem, dla którego powinnam siedzieć cicho.
Ściany zaczęły się kurczyć, a rytmicznie poruszające się palce chłopaka sprawiły, że miałam ochotę wybuchnąć, a potem ponownie opaść w jego ramiona. Dosłownie rozpływałam się na poduszce, ciężko oddychałam, a pot pokrył powierzchnię mojej skóry. Harry zawisnął nade mną, naciskając na moje usta swoimi. Przejechał językiem po górnej wardze – Smakujesz tak kurewsko dobrze – wymamrotał – I jesteś moja – stwierdził. Przeniósł usta na moją szyję, ssąc to miejsce ostrożnie.
Rozchyliłam oczy, kiedy poczułam jego zęby. Zassał mocno. To było nieprzyjemne, ale satysfakcjonujące, więc pozwoliłam mu dalej działać. Kiedy zakończył swoje działanie, złożył tam kilka czułych pocałunków. Mała malinka, która z całą pewnością zostanie ze mną do dzisiejszego ranka. Nie wiedziałam, co podnieca mnie bardziej; sina plamka czy fakt, że ponownie zaczął zmierzać w dół.
Męskość Harrego już dawno stwardniała. Poczułam jego erekcję na swoim udzie, co bardzo mnie skrępowało. Po raz drugi robi coś dla mnie, kiedy ja nie zrobiłam dla niego kompletnie nic. Kiedy zerknęłam na chłopaka, zmrużył oczy i zmarszczył brwi. Wyglądałam na zmartwionego. Musiałam być niewyobrażalnie spięta.
- Co? Coś nie tak? – zapytał, a ja potrząsnęłam głową przecząco. Nigdy nie byłam dobra w świntuszeniu, albo w rozmawianiu na intymne tematy. Może załapie, jeżeli będę siedziała cicho przez dłuższy czas… Nie, to głupie.
- Nie, po prostu czuję się jak egoistka – odpowiedziałam, próbując naprowadzić go na odpowiedni ślad. To takie upokarzające i starałam się zatrzymać czerwień pojawiającą się na moich policzkach.
- O czym ty mówisz? – roześmiał się, obejmując moją twarz w swoje dłonie. Westchnęłam, spoglądając na przestrzeń pomiędzy nami i jego wciąż rosnący problem w bokserkach. Obserwował mnie uważnie. Przenosiłam spojrzenie to na wypukłość, to na niego, zanim ułożył z ust „o”.
- Wkurzyłem Cię wtedy, w lobby. Nie zasługuję na zaspokojenie. Ale Twoje pełne usta dookoła mnie byłoby czymś wspaniałym, nie martw się – zapewnił, składając czuły pocałunek na czubku mojego nosa. Odetchnęłam z ulgą i obserwowałam, jak podnosi się z łóżka. Sprawdziłam godzinę, była prawie dziewiąta czterdzieści.
- Więc co teraz? Chcesz, żebym wyszedł? – naprawdę nie miałam zielonego pojęcia co odpowiedzieć.
- Nie wiem, muszę wstać o szóstej. Jakie masz plany na jutro? – zapytał, ale to zdanie wydawało się być okropnie niezręcznie. Umawiamy się, znanie jego harmonogramu powinno stać się moim priorytetem.
- Myślałem nad umówieniem się z doktorem Johnsonem na badania kontrolne – uśmiechnął się, zanim wskoczył z powrotem na łóżko.